niedziela, 27 września 2015

Epilog

*OMAR POV*
Wszystko zaczęło się psuć. Rodzice ciągle się kłócą, Vicky się puszcza a Felix ćpa. Po prostu świetnie. Niestety muszę ich kryć i cały czas muszę łazić za nim. Ada jest szczęśliwa, bo znalazła sobie kogoś. Z tego co mi mówiła ma na imię Oscar, jest wysokim blondynem o zabójczych niebieskich oczach. Z jej opisów jest całkiem niezły. 
Ogólnie wszystko się wali. A jakiś czas temu było tak pięknie. Zapomniałem wspomnieć, źe Troye wyjechał do Europy pracować w jakimś wielkim przedsiębiorstwie. I oto takim sposobem zostałem sam. Fajnie, co nie?

Rozdział XXV

Dzisiaj mama poszła do pracy na nocną zmianę a Vicky nocowała u jakiejś przyjaciółki więc zostaliśmy tylko ja, Omar i tata.
Nadal nurtuje mnie czy nadal loczek ma problemy z ojcem.
Postanowiliśmy, że znowu będziemy razem w pokoju. Jednak od tygodnia mnie unika na tyle ile to tylko możliwe. Nadal jest dla mnie tajemnicą jak znalazłem się w domu. Pamiętam, że wypiliśmy z Ogge trochę, nawet trochę dużo i powiedziałem mu o rezygnacji z zakładu. Jegi reakcja mnie przeraziła. Ostrzegł, że jeśli on przegra ten zakład to koniec z naszą przyjaźnią i jakimikolwiek kontaktami. O później pustka.
Muszę porozmawiać Adą. Sam to gówno zdziałam, a jeśli jej powiem to może wspólnie jakoś temu zaradzimy.
Prawie godzinę po wyjściu mamy, tata ewakułował się do pobliskiego baru co oznacza, że mamy wolną chate. Po chwili namysłu zrobiliśmy maraton horrorów. Tylko w dwie osoby to trochę kicha więc zadzwoniliśmy po Adę.
W czasie gdy dziewczyna jechała do nas postanowiłem zorganizować jakieś przekąski.
Zamówiłem pizze i zrobiłem popcorn. Na początku naszej "playlisty" były "Nienarodzony" oraz "Kręgosłup diabła".
***
Jednak te horrory to nie był dobry pomysł. A przed nami jeszcze "Paranormal Activity". Na podłodze w całym salonie leży popcorn. Mamy zafundowane zajęcie na jutro. Ale wracając. To ostatni horror jaki oglądam w życiu. Niech to się skończy.
*ADA POV*
Byłam między chłopakami z miską popcornu na kolanach. Prawie cały czas zakrywałam oczy. Chyba tylko ja siedziałam taka obsrana ze strachu. A przez to, że zakrywałam oczy nawet nie tknęłam popcornu, bo te wiecznie nienażarte świnie wszystko zjadły.
Gdy jakaś zmora wyskoczyła na ekranie telewizora wystraszona głośno pisnęłam. I wtedy Omar objął na co ja wtuliłam się w przyjaciela. Z jednej strony go kocham a z drugiej nienawidzę. Eww.
*FELIX POV*
W pewnym momencie spojrzałem w lewo i ujrzałem Adę wlepioną w Omara. Coś ukuło mnie tam w środku- w samym sercu. Nie mogłem na to patrzeć i odwróciłem wzrok w inną stronę.
Jeszcze muszę z nią pogadać o tym zakładzie. Ale to chyba innym razem, bo dzisiaj to chyba by mnie zabiła.
~~~
Bardzo bardzo bardzo przepraszam, że nie było rozdziału. Nie miałam pomysłu i wg. Ale ale. Wieczorem mnie olśniło. Niebawem kolejny rozdział.
(Ten jest do kitu bo pisałam go na siłę i nie opublikowałam od początku wakacji)

poniedziałek, 7 września 2015

Liebster Blog Award ♥♥♥

Jestem szybka haha.
25 sierpnia 2015 roku ten blog został nominowany przez In the way I kiss your lips. Za co serdecznie dziękuję. Nie długo będzie 3 000 wyświetleń.

Teraz pora na pytania ^^

1. Ile masz lat?

Skończyłam 15.

2. Jaki jest twój znak z zodiaku?

Lew.

3. Jakie masz plany na przyszłość?

Po gimnazjum planuje iść do technikum na kierunek Fototechnika. Po szkole średniej i w czasie jej trwania prawdopodobnie jakaś dorywcza praca. Chciałabym wyjechać za granice, bo tam są możliwości- nie to co w Cebulandii. Nie planuję małżeństwa ani dzieci. Mam najlepszą przyjaciółkę na świecie i ona mi wystarcza w 100%.

4. Czy twoi rodzice wiedzą o blogu?

Tak, ponieważ mój brat nie umie trzymać języka za zębami.

 5. Ulubiony serial/książka/film.

Serial- "Orphan Black" 
Książka- "Pamiętnik narkomanki"
Film- nie mam ;-;

6. Jakie jest twoje największe marzenie?

Nie być wiecznym pośmiewiskiem.

7.  Dlaczego zdecydowałeś się pisać bloga?

To w sumie była takie YOLO. pewnego dnia pomyślałam: skoro inni piszą to dlaczego ja bym nie mogła spróbować?. A co do pomysłu to zauważyłam, że po polsku nie ma żadnego opowiadania o TFC gdzie główni bohaterowie są innej orientacji.

8. Czy w pewnych sytuacjach utożsamiasz się z główną bohaterką opowiadania?

Cri, bo nie. BOHATERKA gra ważną rolę ale tu jednak ważniejsi są główni BOHATEROWIE. A co do bohaterów to zdarza się to dość często. Tylko wtedy ściska mie w sercu jak piszę taki #cute_fomar_moment ponieważ oni są tam szczęśli i się kochają i wg a ja od 15 lat singiel POZDRO 600.

9. Jak określiłabyś swój charakter?

Raczej: nudna, dziwna, łamaga, leniwa niedorajda.

10. Co chciałabyś zmienić w swoim życiu?

Łatwiej byłoby wypisać co bym chciała zostawić takie jakie jest. Ale głównie figurę, szkołę, przeprowadzić się i zakochać się z wzajemnością.

11. Co cię najbardziej inspiruje?

Często pomaga mi moja ibff Ada. Pomagają mi również teksty piosenek, vines i zdjęcia. zdarza się, że czytając jakieś fanfiction jeden rozdział czy nawet zdanie mnie nasuwa co może się wydarzyć w życiu wyimaginowanego Fomara.

nie nominuję :)

+ Zapraszam do udziału w ankiecie ^^

+ part 2
jeśli macie jakieś sugestie odnoście tego opowiadania: co można zmienić i wg to śmiało piszcie w komentarzach. Zawsze je czytam tylko ostatnio widzę tam pustki :(((

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział XXIV

*FELIX POV*
Ja nie chcę tego zakładu. Nie chcę jej robić krzywdy. Kurwa chyba zrezygnuje i strace stówę. W sumie lepiej to niż zaufanie. Muszę się spotkać z Ogge i mu o tym powiedzieć. Ale on mnie udusi gołymi rękoma. Ugh no dobra raz kozie śmierć. 
Chwyciłem telefon leżący na komodzie i napisałem wiadomość do kumpla. Dość długo ustalaliśmy miejsce i godzinę.
Umówiliśmy się w końcu na osiemnastą u niego w mieszkaniu.
W sumie dopiero co się obudziłem więc mam jeszcze cały dzień na różne głupoty. 
Na poprawienie humoru mama rano powedziała nam, że nasza grupa taneczna została rozwiązana. No po prostu super.
*OMAR POV*
Niestety nie mogłem się dzisiaj spotkać z Adą ale na szczęście udało się nam pogadać na Skypie. Opowiedziałem jej wszystko od A do Z. Stwierdziła, że Felix chce to załatwić jakiemuś kuplowi a on ma znajomych, którzy lubią się bawić. W sumie sensowne przypuszczenie. 
W czasie rozmowy zadzwonił mój telefon. Był to Ogge. Tylko co on mogł odemnie chcieć. Tym bardziej o tej godzinie, bo była prawie dwudziesta druga. Ada powiedziała żebym odebrał ale wziął na głośnomówiący. Tak też zrobiłem. 
Zdenerwowany powiedział abym jak najszybciej przyjechał po tego (jak to ujął) zapitego w trzy dupy ćwierć mózga. Byłem dość zdziwiony, jak Oscar nazwał Felixa. Tym bardziej, że są najlepszymi kumplami. Nie pytając o szczegóły powiedziałem, że zaraz tam będę. Po rozłączeniu wymieniłem z przyjaciółką zdezorientowane spojrzenie i udałem się do korytarza, gdzie założyłem czerwone Vansy a następnie dosłownie pobiegłem do domu Ogge'go. 
Przed budynkiem już czekali. Znaczy Ogge, bo Felix chodził po trawniku a przynajmniej próbował. 
Gdy podeszłem do chłopaka stojącego przy drzwiach przywitałem się i chwilę rozmawialiśmy o rozpadzie naszej grupy. Powspominaliśmy dawne czasy i imprezę po otwarciu teatru. W głowie pojawił mi się obraz gdy pierwszy raz całowałem się z Felciem.
Niepewnie usiadłem bliżej blondyna. Jedną ręką chwyciłem jego szczękę i zacząłem delikatne muskać jego wargi. Mój brzuch wariował a żołądek podchodził do samego gardła. Nigdy bym nie pomyślał, że będę się całował z chłopakiem. A tym bardziej tym, który tak cholernie bardzo mi się podoba.
Eww piękne czasy. Ale było, minęło i nie wróci. Już z uśmiechem wrócił do środka a ja zacząłem się uganiać za pijanym Sandym. 
Wziąłem chłopaka pod ramię i powoli kierowaliśmy się w stronę naszego osiedla. Gdy byliśmy już przed wejściem do budynku, on zlustrował mnie od stóp do głów, oblizał wargi w ten jego seksowny charakterystyczny sposób i powiedział jakby do siebie - Let's go crazy- i w tym momencie popchął mnie na ścianę, rozłożył dłonie na mojej szyi i żuchwie jednocześnie przywarł swoimi suchymi wargami do moich. Cały czas pogłębiał pocałunek. Delikatnie pieścił językiem moje podniebie co wywołało u mnie przyjemne dreszcze w całym ciele. Jak za tym tęskniłem. Oczy to zwierciadło duszy i tuż po skończonym pocałunku pełnym pasji i namiętności spojrzałem właśnie w nie. Jego źrenice były ogromne i pełne porządania. Przytuliłem się do niego rękoma splatając dłonie na jego karku. Tego co się wydarzyło później się nie spodziewałem. Zjechał dłońmi po moich plecach zatrzymując się dopiero na pośladkach. W momencie gdy mnie podniósł automatycznie oplotłem go nogami w pasie. Zrobił dwa kroki w tył po czym wylądowaliśmy prosto w ulubionych kwiatach naszej dozorczynii. Pieprzyć konsekwencje. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Ma idealny śmiech. Ugh STOP. 
Podniosłem się jako pierwszy i otrzepałem z ubrania ziemię. Pomogłem wstać ledwo kontaktującemu Felkowi. Już miałem wpisywać kod otwierający drzwi gdy podszedł do mnie.
-Przeleciałbym cię tu i teraz- powiedział z pożądaniem i chytrym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
-C..- nie było dane mi dokończyć, ponieważ rozciągnął kołnierz mojej koszulki i wssał się w obojczyk. Podczas pieszczoty mruczałem z przyjemności. 
Zostawił po sobie idealną malinkę, którą na koniec czule i delikatne pocałował. Patrząc mi prosto w oczy przejechał ręką po wewnętrznej stronie mojego uda. Dłoń pięła się coraz wyżej. Długie palce Felixa subtelnie dotknęły mojego krocza. Na ten ruch cicho jęknąłem. Chyba to mu się spodobało, bo na twarzy pojawił się szczery uśmiech. 
- Zabierz mnie do domu- wymruczał i pocałował mnie w nos. Oparł się o ścianę i bacznie śledził każdy mój ruch. Gdy drzwi już się otworzyły zaprowadziłem chwiejącego się Felcia do windy- w jego stanie schody byłyby ostatnim o czym bym pomyślał. Będąc przed naszym mieszkaniem starałem się go maksymalnie uciszyć. Jakoś dałem radę zaprowadzić go do mojego pokoju. Mimo małych przeszkód udało mi się go położyć na łóżku. Sam rozebrałem się do samuch bokserek i poszedłem spać.
Rano już go nie było w moim pokoju. Pewnie to był tylko sen. Ale taki realistyczny. Ugh. Lekko oszołomionu usiadłem na skraju łóżka i przetarłem dłońmi twarz. Wziąłem głęboki wdech i udałem się do łazienki. Stałem przed lustrem oparty o zlew. Rzuciłem przelotne spojrzenie na odbicie lustrzane. Zaraz zaraz. Podniosłem ponownie głowę. Na obojczyku ujrzałem malinkę. Powoli i delikatnie badałem obiekt opuszkami palców. Tak ona był prawdziwa. To co było wczoraj, wydarzylo sie naprawdę. Momentalnie uświadomiłem sobie, że Felix na 90% nie pamięta co wyprawiał poprzedniego wieczoru.
-Jesteś odemnie wyższy- stwierdziłem.
-Jest w tym zaleta- odrzekł z powagą.
-Jaka?
-Bo gdy Cię przytulam możesz słuchać mojego serca, które bije tylko dla ciebie.
-W takim razie przytulaj mnie w nieskończoność.
W moich oczach pojawiły się łzy, ale nie z rozpaczy, tylko te ze szczęścia. Szczęścia, które mi dawał. Rzadziej niż dawniej i w inny sposób ale nadal to robi.
Otarłem słone krople ze skroni a następnie wziąłem się w garść.

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział XXIII

*FELIX POV*
Rybka łapie powoli haczyk. Muszę jednak jeszcze raz wszystko przemyśleć i zaplanować, bo Ada wyjeżdża za trzy tygodnie na narty a czas tylka. Tego nie przewidziałem. Ale to nie problem potrzebuje dosłownie dwie godziny na modyfikację planu działania. Przed snem położyłem się i ślepo wetknąłem wzrok w sufit obmyślając plan. Biorąc pod uwagę wszystko i możliwe opcje z każdej sytuacji miałem minimum dwa wyjścia awaryjne. Chwyciłem telefon leżący pod poduszką i mimo godziny 23:37 udałem się z urządzeniem na balkon. Starałem się nie obudzić Vicky i pozostałych domowników. 
Wybrałem numer i zadzwoniłem.
-Siema stary- powitałem pozytywną nutą w głosie.
-Ty wiesz, która jest teraz kurwa godzina!? - warknął na mnie podirytowany- Co chciałeś?
-Dobra więc chodzi o to, że jestem pewny z tym twoim zakładem. Tylko musisz mi trochę pomóc.
-Ok mów dalej
-Załatw mi GHB i flunitrazepan.
-Wow Wow stary co ty wymyśliłeś- powiedział z rozbawieniem.
-Ogge rusz tą łepetynką. Chyba od czegoś ją masz - odpowiedziałem również się śmiejąc.
- Na kiedy potrzebujesz? - zapytał już całkiem poważnie.
-Jak najszybciej. Ale najpóźniej na za dwa tygodnie- po moich słowach usłyszałem ciężkie westchnienie i ciszę.
-No dobra zrobię to co w mojej mocy- rzekł głośno wypuszczając powietrze z płuc.
Po tych słowach się rozłączył.
Dobra czyli połowa robotu z głowy. Jeszcze tylko jakąś imprezę zorganizować.
*OMAR POV*
Usłyszałem, że ktoś chodzi po mieszkaniu i od razu postanowiłem sprawdzić kto to. Moja ciekawość zaciagnęła mnie aż do wyjścia na balkon. Starałem się być niezauważalny. Na balkonie znajdował się Felix. Zauważyłem tam światełko pochodzące z jego telefonu. Coś czuję, że wyszedł zadzwonić. Tylko kto normalny o godzinie za dwadzieścia dwudziesta druga do kogoś wydzwania. 
Usiadłem pod oknem i zbliżyłem głowę w stronę otwartych drzwi balkonowych. 
Słyszałem dobrze całą rozmowę mimo, iż FeFe mówił pół szeptem. Zaraz zaraz co on mówił GH.. co? Muszę to sprawdzić w internecie. O nie chyba skończył rozmawiać. Dzięki temu, że w całym mieszkaniu panowały ciemności egipskie nie było możliwości żeby mnie zauważył. Gdy byłem pewny tego, że Sandy poszedł spać mogłem spokojnie wrócić do pokoju. Gwałtowne wziąłem telefon i wpisałem w Google "co to jest GH" i dopasowało mi pełny skrót "GHB".
Otworzyłem pierwszy wynik wyszukiwania.
O nie.
"Pigułka gwałtu (inaczej substancja GHB) służy do obezwładnienia niczego nieświadomej ofiary i jej seksualnego wykorzystania. Najczęściej wrzucana jest do drinków na imprezach w klubach i dyskotece. Ofiara nic nie pamięta i nie wie, co się z nią działo przez ostatnie godziny."
Po jakiego chuja mu takie świństwo!? Co on planuje? Czyli co zaczynamy zabawę w Omar aka agent 007? 
Czy on chce... Kurwa. Czy on chce kogoś przelecieć? Albo mnie? Nie odpada. Może tamtą blondyneczke z sylwestra? Muszę to skonsultować z Adą. I to jak najszybciej. Zadzwonię rano, bo jakbym to zrobił teraz to udusiłaby mnie gołymi rękoma, ponieważ teraz prawdopodobnie śpi. 
Coś czuję, że łatwo nie usnę.
Tak jak przewidywałem. Udało mi się iść spać dopiero kilka minut po trzeciej trzydzieści.

Rozdział XXII

*FELIX POV*
Mój "kochany" telefon podłączyłem do ładowania i uruchomiłem laptopa. Włączyłem i zalogowałem się na Facebooku. Na szczęście Ogge był dostępny. Kliknąłem na ikonkę chatu.
~Chat z użytkownikiem Oscar Molander~
Stary kogo ja mam do cholery zaliczyć!?
No przecież ci mówiłem 2 minuty temu...
KURWA TELEFON MI SIĘ ROZŁADOWAŁ !!!
Ej ej spokojnie
NO POWIEDZ DO KURWY NĘDZY
No ok. Masz zaliczyć tą laske twojego brata. Jak ona ma?
TY SOBIE ŻARTUJESZ!?
Idioto powtórzę. JAK ONA MA NA IMIĘ!?
Ada
POJEBAŁO! ? TO JEST JEGO PRZYJACIÓŁKA
I NA DODATEK POKŁUCILIŚMY SIĘ KILKA DNI TEMU
JAK JA MAM JA KUWA ZALICZYĆ
Serio mam ci pisać instrukcję jak się rucha?
-,-
                                  ~~~
Trzasnąłem zamykając urządzenie. Jakoś muszę się wywinąć. Nie będę przecież posuwać przyjaciółki mojego brata/byłego. Jakieś granice chyba istnieją. A nawet jeśli to jak mam to zrobić w miesiąc? Ugh... 
Opadłem bezsilnie na łóżko wzdychając. Licząc na moją pomysłowość leżałem tak na łóżku dobre kilka godzin- na marne. 
Dałem sobie spokój na chwilę i zacząłem przeglądać swój profil na Facebooku. Natknąłem się na filmik z imprezy po otwarciu teatru. Obejrzałem go trzy razy. 
WIEM! Felix jesteś kurwa geniuszem. Zasłeś na oklaski. Zacząłem piszczeć i skakać po całym pokoju jak pięciolatka z ADHD.
*OMAR POV*
Kilka dni później...
Zaszyty we własnym pokoju w spokoju chciałem coś napisać w pamiętniku o ostatnich dniach. Tak, piszę pamiętnik, tak wiem, że to zajęcie dla napalonej jedynastolatki z obsesją na punkcie One Direction ale jest mi trochę łatwiej. Wracając, gdy tworzyłem wpis z sąsiedniego pokoju usłyszałem, że Felix z kimś rozmawia, zgaduję że przez telefon albo ma zaburzenia psychiczne i gada sam ze sobą. 
Ktoś zapukał do drzwi. Napadła mnie panika. Wrzucałem pamiętnik pod łóżko z nadzieją, że owa osoba go nie zauważy. 
Tajemnicza postać odchyliła powoli drz
wi i przekroczyła próg pokoju. Zza drzwi wyłonił się on we własnej postaci Felix. 
- Co chciałeś? - rzuciłem oschle. 
- Chciałem cię przeprosić- powiedział wlepiając wzrok w podłogę. 
-C-co? -wyjakałem z niedowierzaniem. 
-No przeprosić za to, że byłem chujem i w ogóle. Nie odzywasz się do mnie od no wiadomo od kąd. A nie umiem tak. Jesteś moim bratem, a bracia powinni się wspierać a nie unikać. Wybaczysz? - zapytał kończąc monolog. Cały czas patrzył mi prosto w oczy i jednocześnie w serce. 
Zatkało mnie. Nie wiem co mam powiedzieć. 
Stałem lekko oszołomiony. Przeniosłem wzrok na podłogę. Felix spojrzał na mnie i odwrócił się w kierunku wyjścia. Myśl Omar co zrobić, co zrobić? 
Spojrzałem na odchodzącego i powiedziałem prawie szeptem- Tak. Wybaczam. 
Na moje słowa uniósł głowę do góry i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. 
-Wybaczam- powtórzyłem z powiększającym się uśmiechem na twarzy, którym zaraziłem Sandy'iego. 
Gdy atmosfera się rozluźnia usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy się wygłupiać i rozmawiać o wszystkim. Siedzieliśmy tak do późnego wieczoru. I dostałem nową "ksywkę"- Fefe.
*FELIX POV*
Mój plan musi się udać. Nie chcę stracić a) $100 b) kumpla. 
Wszystko przewidziałem i nic nie powinno mnie zaskoczyć. Zaraz idę się spotkać z Adą. Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
*ADA POV*
Nareszcie wrócił mu rozum do głowy. W końcu zaczął używać mózgu a nie... nawet nie wiem czym on myślał i wolę nie wiedzieć. 
Otworzyłam drzwi i na ławce przed blokiem ujrzałam jego postać. Podeszłam bliżej i rzuciłam neutralne "hej". Podobnym tonem odpowiedział. 
Wstał i jednym krokiem znalazł się dosłownie pół metra ode mnie. 
-Nie wiem czy uwierzysz ale chociaż posłuchaj- powiedział z żalem wymalowanym na twarzy.
-Masz dwie minuty- odpowiedziałam stanowczo.
-Ok a więc. Jestem największym kutasem jaki chodził po tej ziemi i tak dalej. Wiem, że zawiniłem nie raz ale czy dasz mi jeszcze jedną szansę? - wypowiedział ze smutkiem i nutą nadzieji w głosie.
Wait. Chyba podmienili nam Felixa.
-Zależy. Mam jedno kluczowe pytanie. Co to za niunia pindunia co szła z tobą w sylwestra? -powiedziałam na jednym wydechu. 
Na chwilę się zamyślił. 
-Yyy... A już wiem. Chodzi ci o Lovise. Stara znajoma. Nie widzieliśmy się prawie osiem lat. Była moją przyjaciółką ale się wyprowadziła i spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy jakiś miesiąc temu. Coś jeszcze?
-Powiedzmy, że ci wieże.
- A dasz drugą szansę?
-A dam. Pod warunkiem, że przeprosisz Omara.
-Moja droga jestem od ciebie szybszy. Zrobiłem to wczoraj- rzekł z chytrym uśmieszkiem.
-Ohh... Dobra. Może chcesz wejść do środka?
Weszliśmy do budynku i chwile później znaleźliśmy się w windzie. Drzwi się zamknęły i ruszyliśmy na moje piętro. 
Przyłapałam Sandmana przygryzającego dolną wargę i na gapieniu się na moje usta. Zscisnęłam wargi w wąska linię jednocześnie pochylając głowę aby włosami zakryć zalewający moją twarz rumieniec. Nim się zorientowałem zostałam złapała za nadgarstki i przygworzdżona do ścianki windy z rękoma po obu stronach głowy. Napierał na mnie całym swoim ciałem. Stałam unieruchomiona. Był bliżej niż blisko. Przywarł swoimi wargami do moich. Początkowo wystraszona po chwili oddałam pocałunek. Jakie on ma miękkie wargi. Czułam się jak w siódmym niebie. 
I pierwszy pocałunek zaliczony. Ale ugh z bratem i jednocześnie byłym mojego najlepszego przyjaciela. 
Uwolnił moje nadgarstki i dłońmi zjechał po ramionach na biodra. Przez moje ciało przeszły ciarki a motylki w brzuchu warjowały. Jedna ręką zeszła trochę niżej. Gdy odbierał się do paska jeansów, położyłam dłonie na jego dobrze wyżeźbionej klatle piersiowej i popchnęłam go delikatnie tworząc między nami dystans. Wtedy wrócił mi rozum do głowy. Sam jeszcze wykonał krok w tył.
- Co to do cholery było!? - powiedziałam patrząc wyczekująco.
-P-przepraszam. Poniosło mnie- po chwili powiedział nerwowo drapiąc się po karku.

Rozdział XXI

*Omar pov*
-Halo? -jednym ruchem palca odebrałem połączenie. 
-Hej koochnje - po drugiej stronie usłyszałem chyba nie do końca kontaktującego Felixa- Misiu to był najlep najlep... suprer wieczór w mojim żyćju. Lovisa a to jak jęczałaś moije imje to kurwa za-je-bi-ste. Musjimy to kjedyś powtórzyć. Dziwne, że pralka nje rozpieprzyła się. Musze kończyć, bo jeszcze do domu muszę się dostać zanim rodzice się obudzą. Dobr...- rozłączyłem się i wściekły rzuciłem telefon na łóżko. Wpadłem w niekontrolowaną rozpacz. Dławiłem się własnymi łzami. Mimo, że zakrywałem usta, to i tak było słychać mój szloch. Jak on kurwa mógł!? Ada miała rację. Teraz wiem, że tak pinda ma na imię Lovisa. Można dlatego ze mną zerwał? Bo ta suka go omamiła. Do pokoju weszła Ada i dziwnie na mnie spojrzała. Po chwili podeszła do mnie i mocno przytuliła. 
-Misiek co się stało? 
-Ooo-n dzwonił- wyjąkałem. 
-Co chciał? 
- Chyba pomylił numer, bo był pijany i zaczął od 'hej kochanie'
-Tyle?
- Najgorsze to, że nie. Zaczął opowiadać jak to cudownie jęczała jego imię i, że pralka i ugh- wpadłem w histerię. Około 4 ogarnąłem się. Zauważyłem, że Ada już usnęła. Delikatnie położyłem ją na łóżku i przykryłem ją. Po cichu udałem się do łazienki. Zamknąłem drzwi na klucz i rozebrałem się. Wszedłem do kabiny i odkręciłem korbke prysznica. Ciepła woda w jednej chwili oblała całe moje ciało i rozluźniła napięte mięśnie. Po tej czynności obrazu poczułem się lepiej. Wybrałem dokładnie całe ciało i założyłem czyste bokserki, które wydałem ze swojego plecaka. W mieszkaniu było dość ciepło. Zdecydowanie za ciepło żeby spać w koszulce. Rodziców Ady nie ma w domu więc raczej nikomu nie będzie przeszkadzać moja "piżama".
Z racji, że moja przyjaciółka ma bardzo duże łóżko w pokoju, mieliśmy spać właśnie tam. Rozbawiła mnie sytuacja, w której zastałem Ade, przytulała poduszkę na której miałem spać. Zaśmiałem się pod nosem i delikatnie zabrałem poduszkę z jej objęcia odkładając ją na pierwotne miejsce. Bez pośpiechu położyłem się obok i zasnąłem.
Wczorajsza rozmowa a Adą dała mi dużo do myślenia. Nie możesz winić ludzi za to że odchodzą bo nie zrobiłeś niczego by ich w swoim życiu zatrzymać. A ja właśnie to robiłem i teraz żałuję. Jednak nie ukrywam 
chciałbym wrócić do tamtego dnia, przeżyć go jeszcze raz, wtulić się w jego ramiona i poczuć się doceniony. Było minęło i już nie wróci. Nie można żyć przeszłością, bo nasze życie stanie w miejscu. Niedawno się obudziłem. Zaraz idę zrobić jakieś śniadanie. Prawą ręką przejechałem po drugiej połowie łóżka. Zaskoczony znalazłem tylko poduszkę. Czyli już wstała. Przeciągnąłem się na łóżku jednocześnie ziewając. Potuptałem do kuchni, gdzie znalazłem Adę przygotowywującą tosty. Chyba mnie nie zauważyła i to wykorzystałem. Na palcach podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu. Gdy ją dotknąłem cicho pisnęła i wzdrygnęła.
*Ada POV*
Życie jest niesprawiedliwe- gdy poznaje fajnego chłopaka i się zaprzyjaźniamy, on mi mówi, że jest homo. No ale cóż. Może jestem na to skazana? 
Nie mogę mu powiedzieć, że się w nim zauroczyłam. Jak ja nienawidzę friend-zon'ów. I chyba dlatego one ciągle mnie spotykają. Gdy tylko próbuję się od kochać, on robi coś, że nie wyobrażam sobie życia bez jego u boku. 
Tak sobie rozmyślając przygotowywałam śniadanie. Nagle ktoś mnie dotknął. Wystraszyłam się i cicho pisnęłam. Okazało się, że to Omar. On to znowu robi. Może jak będę udawać, że mi nie przeszkadza to w końcu pójdzie. 
Tak Ada chciałabyś. Gdy nie zwracałam na niego uwagi on zaczął mnie przytulać. Objął mnie od tyłu w talii i położył głowę na moim ramieniu. Dlaczego on mi to robi? Przysięgam, że jeśli zaraz nie przestanie się przymilać to albo go pocałuje albo zwariuję.
*FELIX POV*
Moja głowa. Zaraz zwariuje. Nic nie pamiętam z wczoraj. Ugh. Paralityczmymi ruchami dotarłem do kuchni po wodę i jakieś proszki na głowę. Po zażyciu leków wróciłem do pokoju i cierpiałem. Gdy prawie ponownie zasnąłem zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Ogge'go. 
-Halo?
- Stary za halo w mordę walą. 
- Chciałeś coś konkretnego, bo zdycham jak pies.
- Czas tyka. Masz tylko 30 dni a ja potrzebuje kasy. 
- Na co mam 30 dni. O co chodzi? 
- Cholera. Ty nic nie pamiętasz. Masz zaliczyć *Beeb Beeb beed*
Świetnie. Telefon mi się rozładował. Ale dlaczego mam kogoś zaliczyć ? Ugh jebany telefon...

Rozdział XX

Mama nerwowo biegała po całym mieszkaniu i poprawiła wszystko, aby wyglądało idealnie. Co jakiś czas zaglądała do kuchni i patrzyła czy coś się nie przypala. Tak za kilkadziesiąt minut zacznie się kolacja bożonarodzeniowa. Siedziałem w pokoju z laptopem na kolanach i przeglądałem portale społecznościowe. Co chwilę dostałem życzenia na Facebooku i w SMS' ach. Nie mogłem być gorszy i napisałem do kilku bliższych mi osób życzenia. Takowe otrzymała Ada, Ogge, Spencer, Lovisa i parę osób z mojej klasy. O dziwo nikt się nie czepiał, że nic nie robię. Wydaje mi się to podejrzane. Ale może tak zwany "świąteczny nastrój" ich przepełnił i wszyscy są dla siebie mili. Nie wnikam. 
Gdy już chciałem odłożyć laptopa, mama zawołała nas na kolację. 
Ten wieczór nie był jakiś wyjątkowy. Obdarowałem rodzinę prezentami i sam dostałem trochę pieniędzy oraz słuchawki. Wszystkim podobały się ich podarunki. Zadowolony z dzisiejszego dnia wziąłem szybki prysznic i zasnąłem.
***
Za ile ona skończy? No ile można zakładać głupią sukienkę? Gdy miałem pytać ona właśnie wyszła z garderoby. Miała na sobie śliczną czarną sukienkę z kloszowatym dołem sięgającym do połowy ud. Przed wyjściem założyła jeszcze czarne szpilki na platformie, co dodało jej kilka centymetrów. Czuje, że to będzie ciekawa noc. 
Gdy dotarliśmy na miejsce było już dość sporo ludzi. Chyba tylko Aiden był trzeźwy, bo jako jedyny chodził prosto i nie bełkotał. Powitał nas w przedpokoju. Cały dom był bardzo nowoczesny i stylowy. Ogród również miał w sobie to coś. Wielki basen był w stanie pomieścić około 20 osób. W budynku panowały stonowane barwy. Głównie czerń, biel i różne odcienie szarości. Wewnątrz znajdowała się chyba połowa szkoły. Na powitanie wręczył nam czerwone kubeczki na pełnione alkoholem. Praktycznie jednym łykiem opróżniliśmy naczynia i dołączyliśmy do pozostałego grona bawiących się już pijanych nastolatków.
*w tym samym czasie, mieszkanie Ady*
*Omar pov*
Zaraz północ. Mam nadzieję, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy niż ten. Jednak ten pozostanie na zawsze w mojej pamięci. W tym roku pierwszy raz się zakochałem, pocałowałem i poczułem bliskość drugiej osoby. To uczucie nie dopisania. Ehh... Było minęło. Kurwa ja go nadal kocham, ale jednocześnie nienawidzę. 
-Omar? 
-Tak?
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? 
-Nie. Przepraszam. Zamysłem się. 
-Czy ty ciągle o nim myślisz? 
-Niestety. 
-To przestań. Czy ty na prawdę nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo skomplikował ci życie? Zakończenie pewnych rozdziałów w życiu bywa czasem bolesne, ale ile można się użalać? Wróć do rzeczywistości i zapomnij o tym kutasie.-zamilkła na chwilę- To może inaczej. Gdybyś dostał możliwość cofnięcia się w czasie, znów byś go pokochał? 
- Tak- odpowiedziałem po chwili namysłu. 
- Jesteś dureń, wiesz? 
-Aha dzięki też Cię kocham- odrzekłem sarkastycznie. 
- Czy ty nadal tego nie widzisz? Potraktował cię jak zabawkę. Pobawił się i odstawił w kąt gdy tylko się mu znudziła. Rozumiesz? 
Czy nadal nie dotarło pod kopułkę? 
-W sumie masz trochę racji.
-Wiem, bo to ja.
-Ale rozumiesz, że nadal mi na nim zależy? 
-Ten chuj potrafi tylko ranić. Nie chciałam ci tego mówić ale sam mnie do tego zmuszasz. Zanim przyszedłeś byłam w sklepie po jakieś jedzenie i twój kochany Felcio szedł z jakąś pustą blondynką pod rękę. A jeśli to nie jest wystarczającym dowodem na poziom jego kretyństwa to ja nie wiem co jest z tobą nie tak.
Jak to szedł z kimś innym? Jak mógł? Nienawidzę go. Cholera to boli. Ja pierdolę. Nadal jest dla mnie ważny. 
Kręciłem przecząco głową z niedowierzaniem. Kolejne łzy zbierały się w moich oczach. Z każdą kolejną sekundą wydostawały się i spływały po rozpalonych plikach zostawiając po sobie mokre ścieżki bólu. 
- Kochaliśmy się pół żartem, pół serio.
On mnie żartem, ja go serio. To jakieś szaleństwo- powiedziałem jakby do siebie dławiąc się własnymi łzami- Idę do łóżka, myśląc o nim, budzę się, myśląc o nim, myślę o nim przez cały dzień. 
Dziewczyna wymusiła z siebie wyłącznie "Cii" i mnie mocno przytuliła.
*Felix POV*
-Stary czy ciebie popierdolilo do reszty? 
-Czemu no... Zwykły zakład. 
-Tak kurna zwykły zakład!? Oczywiście, że zaliczenie jakiejś laski to zwykły zakład- wykrzyczałem z nutą ironii w głosie. - Tym bardziej, że nie założyłeś się ze mną tylko z Aidenem. 
- No sorry stary ale jakoś tak wyszło
- Dobra a chociaż o co ten zakład? 
- O stówkę
- KURWA IDIOTO! Nie będę pukał jakieś laski, bo ty masz zakład. 
-Ej tylko jest jeszcze jeden aspekt, który pominąłem. To nie ma być jakaś laska. 
-W sensie, bo nadal nie czaje
-Masz zaliczyć ...

Rozdział XIX

*mieszkanie Lovisy, późne popołudnie*
Atmosfera się rozluźniła a rozmowa rozkręciła i już konwersowaliśmy bez zbędnej krępacji. Lovisa jest dość sympatyczna i uprzejma. Należy również do osób bardzo rozmownych. Byłem u niej w mieszkaniu puki moje ubrania nie wyschły. W tym czasie obejrzeliśmy świetną komedię, której tytułu niestety nie pamiętam. W międzyczasie napisałem do mamy SMS'a, że wrócę później. Tak się w sumie stało, ponieważ w progu mojego pokoju stanąłem kilka minut po 22. Nikt nic nie mówił o moim nocnym powrocie. Prawdopodobnie mieli już po dziurki w nosie sprzeczek i kłótni. Nie tylko oni. Mnie też to już zaczyna irytować do tego stopnia, że jak zaczyna się robić "gorąco" najnormalniej w świecie wychodzę do pobliskiego parku gdzie zawsze się uspokajam obserwując naturę. Wracając do Lovisy. Z kilku godzinnego pobytu w jej domu dowiedziałem się, że jest córką prawniczki i lekarza, nie posiada rodzeństwa i co roku w wakacje jeździ do Chorwacji, gdzie jej rodzice kupili dom. W czasie roku szkolnego nie żałują jednak wycieczek do Europy i na inne kontynenty. Z jej opowieści mogę wnioskować, że zwiedziła chyba każdy zakątek świata. Przed samym wyjściem wymieniliśmy się numerami telefonów. Złapaliśmy dobry kontakt i mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. Prze całą drogę powrotną i kilka godzin w nocy pisaliśmy ze sobą i wymieniliśmy chyba milion SMS'ów.
Rano obudziło mnie powiadomienie o nowej wiadomości SMS. Czy znowu Ogge nie ma co robić i w dzień wolny od szkoły budzi mnie o 7:30? Zapewne. Leniwie otwierając powieki chwyciłem telefon leżący na szafce nocnej, która stała obok mojego łóżka. O dziwo to nie była wiadomość od Ogge'go, lecz od kapitana szkolnej drużyny football'a. Była to informacja o imprezie sylwestrowej. Wszystkie dane były podane i dowiedziałem się, że można przyjść z "osobą towarzyszącą". Od razu pomyślałem o nowej znajomej. Odpisałem, że będę na 100%.
Odłożyłem telefon na jego pierwotne miejsce i powoli udałem się do łazienki w celu wstępnego ogarnięcia się do codziennego funkcjonowania. Szybki, zimny prysznic rozbudził mnie i naładował pozytywną energią. Czułem się jak nowo narodzony. Oczywiście moje "szczęście" jest na tyle łaskawe i trafiłem do kuchnii akurat na śniadanie. Szczerze? Nie chciałem być z nimi wszystkimi na raz. To trochę przytłaczające. Zaraz zaczną się wyzwiska i gdybanie jaki to ja nie jestem. Uśmiech z mojej twarzy znikł, a na jego miejscu pojawił się grymas i niezadowolenie. Wziąłem głęboki wdech i postanowiłem wejść do pomieszczenia. O dziwo nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Trochę spokojniejszy zabrałem się za przygotowywanie śniadania. Jak najszybciej dokonczyłem robić kanapki i ulotniłem się do swojego pokoju, gdzie w spokoju mogłem skonsumować posiłek (jeśli kanapki można nazwać posiłkiem, a nie szybką przekąską). 
Do południa nikt się do mnie nie odezwał nawet jednym słowem- w sumie to nawet lepiej. 
W międzyczasie napisałem do Lovisy i zapytałem czy idzie na imprezę u Aiden'a. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Czytając SMS'a w duchu przybiłem sobie piątkę. Zgodziła się. Gdyby nie to, że w domu byli inni, prawdopodobnie zaczął bym fangirlować jak napalona 11-latoletnia Directioner.
Wróciłem na ziemię. Przypomniałem sobie, że za 3 dni święta, a ja nie mam prezentów. Przeszukałem wszystkie spodnie, bluzy, szuflady i inne zakamarki. Miałem jeszcze trochę kasy w śwince skarbonce. Sumując wszystko miałem do dyspozycji prawie $200. Nie wiedziałem, że mam tyle mamony. Teraz muszę jechać kupić te zakichane prezenty. Sam nie mam zamiaru chodzić po galerii. Dorwałem telefon i napisałem do Ogge'go. Początkowo nie chciał, ale przekonałem go. Dumny z siebie opuściłem mieszkanie i w przeciągu kilkunastu minut byłem na miejscu. Starszy chłopak już na mnie czekał. Z zakupami szybko poszło i mogliśmy pójść się gdzieś poszlajać. 
Jednak musieliśmy na chwilę wejść do mojego domu zostawić zakupy. Starałem się być jak ninja. Ale nie wyszło. Ja aka tajniak zaliczyłem glebę w przedpokoju. I cały misterny plan poszedł w pizdu. 
Pozbierałem się i podarunki schowałem pod łóżko. 
-Felix gdzie się wybierasz i o której wrócisz? -zapytała mama.
-Prawdopodobnie koło 22/23
- Czemu tak późno? 
- Bo tak
- Nie bądź taki chamski
Bez odpowiedzi opuściłem mieszkanie i wraz z Ogge poszliśmy w nieznane mi miejsce. Po drodze wstąpiliśy do pobliskiego sklepiku osiedlowego, gdzie kupiliśmy po puszce nisko procentowego alkoholu. Bo 7% to mało tak? W sumie co za różnica. Kumpel zaprowadził mnie nad jakieś jezioro. Nieopodal był opuszczony dom. Weszliśmy na pomost, gdzie zdjąłem buty i powinąłem nogawki spodni i zanurzyłem stopy w dość cieplej wodzie. To samo zrobił Ogge. 
Prowadziliśmy luźną konwencję w międzyczasie biorąc po łuku trunku. 
W pewnym momencie chłopak wyjął z kieszeni swoich spodni paczkę papierosów i wyjął jednego, a następnie wyciągnął opakowanie w moją stronę. 
-Ja nie palę. Znaczy jeszcze tego nie robiłem- powiedziałem spuszczając głowę w dół. 
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz- powiedział głupio się uśmiechając. 
-A teraz patrz- kontynuował starszy chłopak. Uważnie patrzyłem na każdy jego ruch. 
-Ok, teraz twoja kolej.
Wziąłem głęboki wdech i starałem się robić dokładnie to samo co on. 
I nadszedł moment na pierwszego bucha w życiu. Zaciągnąłem się, ale natychmiast zacząłem kaszleć. Ogge z rozbawieniem przyglądał się moim poczynaniom. 
Palenie chyba nie jest dla mnie. 

piątek, 29 maja 2015

Rozdział XVIII

Po rozmowie, jeśli można to tak nazwać, stałem chwilę oszołomiony i zdezorientowany. Po niedługim czasie przywróciłem się do porządku.
Moje zachcianki są niekontrolowane jak u kobiety w ciąży. Wtedy zachciało mi się latte ze Starbuck'sa. W galerii takowy się znajdował więc prawie od razu mogłem zaspokoić swoją potrzebę. Nadal wstrząśnięty sytuacją, która wydarzyła się kilka minut temu, wszedłem do wnętrza budynku ,a następnie udałem się do wyżej wspomnianej kawiarni.
Kolejka była niesamowicie długa. Czekałam na złożenie zamówienia prawie 20 minut. W końcu, gdy otrzymałem moją upragnioną kawę chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce i wrócić do domu lub poszlajać się gdzieś z OG. Zamyślony z kawą w dłoni prawie biegłem na przystanek żeby nie spóźnić się na autobus, ponieważ następny będzie jechać za godzinę.
Wyrwałem się z transu, gdy usłyszałem cichy pisk i poczułem, że upadam na kogoś.
Brawo Sandy. Należą ci się gromkie brawa. Właśnie wpadłeś na jaką dziewczynę, wylałeś na nią swoje latte i aktualnie na niej leżysz. Tak "umilić" komuś dzień, to tylko ty umiesz.
Szybko wstałem oraz pomogłem wstać tej oto dziewczynie. Otrzepaliśmy ubrania z małych śmietków. Desperacko zacząłem ją przepraszać i pomagałem wytrzeć napój z jej koszulki, lecz tylko pogorszyłem sytuację. Czułem się dość niezręcznie.
Niby mówiła, że nic się nie stało, ale widziałem w jej oczach, że się trochę zdenerwowała.
Pod wpływem chwili wpadłem na nie najgorszy pomysł.
- Może dałabyś się zaprosić na przeprosinową kawę. A tak w ogóle, Felix jestem - zaproponowałem spotkanie przedstawiłem się podając jej rękę.
Dopiero teraz mogłem dokładniej przyjrzeć się jej twarzy. Wyglądała jak anioł. Lekko falowane blond włosy sięgające za ramiona wraz z oczami błękitnymi jak niezapominajki idealnie komponowały się z jej delikatnymi rysami twarzy i drobną posturą.
Odpowiedziała na mój gest podając mi niepewnie małą, delikatną dłoń z zadbanymi pomalowanymi na na czarno paznokciami i podała swoje imię.
- Lovisa- cicho i niepewnie wydusiła z siebie- a co do kawy to się zastanowię.
- To może chociaż cię odprowadzę czy coś, bo wątpię, że będziesz chodzić po mieście z kawą na bluzce. Zgadłem? - zapytałem z nutką intrygi.
- Jesteś chyba wróżbitą - powiedziała z sarkazmem.
- Oj nie dąsaj się królewno i zgódź się na tą kawę- powiedziałem z zadziornym uśmieszkiem.
Ona jest przepiękna. Nawet jak strzela fochy.
- Nie dzięki - mimo jej odmowy było mi głupio. Tak jestem mega nachalny.
- No to chociaż pozwól się odprowadzić- prosiłem z miną smutnego szczeniaczka.
Uśmiechnęła się pod nosem. Milczała, lecz nagle zgodziła się.
Od razu ruszyliśmy w kierunku jej domu. Zdążyliśmy przejść przez drogę i poczułem na dłoni krople deszczu.
Cały dzień był pochmurny, ale nie myślałem o deszczu.
W głębi duszy modliłem się żeby nie padało.
Niestety moje modły nie zostały wysłuchane.
Zaczęło porządnie padać. Lovisa była w samym crop-topie, więc postanowiłem być gentelmenem i dałem jej swoją bluzę. Długo jej nie namawiałem. Od razu założyła moje ubranie i już nie mokła. Nie jest z cukru więc co mi szkodzi. Do jej bloku prawie biegliśmy.
Jak na ironię losu 20 metrów przed osiedlem Lovisy przestało padać. Takie szczęście, to mam tylko ja...
Ostatni odcinek szliśmy bardzo wolno, ponieważ teraz nigdzie nam się nie śpieszyło.
- Może chcesz wejść do środka i się osuszyć? - zaproponowała nie śmiale oddając mi bluzę.
- Nie chcę się narzucać
- Ale nalegam. Przezemnie masz mokrą bluzę - kontynuowała.
- A przez kogo masz kawe na bluzce? - podtrzymywałem temat rozmowy.
- Oj shh...ha ha - po tej wypowiedzi wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.
Gdy już się uspokoiliśmy, zaprowadziła mnie prosto do swojego mieszkania. Był to lokal średniej wielkości z dwiema sypialniami, kuchnią, salonem, łazienką i niewielkim korytarzykiem.
Poprowadziła mnie do salonu, a sama poszła zrobić nam herbatę na rozgrzanie.
Przyniosła mi koszulkę swojego brata i kazała dać moją i bluzę do wyschnięcia. Rozwiesiła mokrą odzież na grzejniku w łazience. Sama kolejno poszła do jednego z pokoi i wróciła ubrana w czarne rurki i czarną bluzę z nadrukiem kota w kromce chleba.
Wcześniej tego nie zauważyłem ale ona jest taka WOW. Nieświadomie cały czas gapiłem się centralnie na nią i nie odrywałem.

*OMAR POV*

To nie ma sensu.Dlaczego ja? Co w życiu zrobiłem źle? Cały czas pod górkę. Nigdy nie było łatwo. Gdzie ta Ada!? Chce kogoś przytulić. Tu i teraz, bo nie wytrzymam. Życie mnie nienawidzi. Gdy coś uda mi się zdobyć, osiągnąć to to nagle pryska jak bańska mydlana. Nie mam nikogo prócz Ady. Ona zawsze jest przy mnie. Prawdziwy przyjaciel.
- Omar! Ktoś do ciebie! - krzyknęła z innego pomieszczenia mama.
Kilka sekund później tajemniczy gość znalazł się w moim pokoju. Na jej widok szybko wstałem z łóżka zalany łzami i wtuliłem się w nią jak mała dziewczynka.
W kółko mówiła, że będzie dobrze i wszystko się ułoży. Wiem, że jest świadoma iż sama siebie okłamuje.
- Jak się czujesz? - zapytała z widoczną troską w głosie.
- Chujowo. Chce mi się spać, nienawidzę całego świata a poza tym dobrze- powiedziałem sarkastycznie.
- Nie bądź taki niemiły. To, że Felix jest dupkiem nie oznacza, że cały świat jest zły- zapewniała mnie.
- Proszę nie mów tego imienia na głos
- Bo co? Wiesz, że to od ciebie nie ucieknie i musisz się z tym w końcu zmierzyć-kontynuowała swoją opinię. Znajdziesz sobie kogoś lepszego niż ten pieprzony egoista. Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie- powiedziała z łagodnością w głosie.
- To, co zdobyliśmy z największym trudem, najbardziej kochamy- powiedziałem łamiącym się głosem.
-To weź się cholera jasna w garść i walcz o niego. Tylko uważaj żeby drugi raz nie kopnął cię w dupe, bo nie licz, że wtedy będę cię pocieszać. Nie żeby coś, ale tylko ostrzegam przed kolejną rozpaczą. Widzę jaki jest i uważaj na niego i jego humorki. Bądź stanowczy, bo on wykorzystuje twoją słabość. Nie wierz w każdą jego głupią gadkę. Taka rada życiowa- głębokim westchnieniem skończyła monolog.
Tego dnia nie poruszaliśmy więcej tego tematu i oglądaliśmy nasz ulubiony serial "Teen wolf". Świetni aktorzy i genialna fabuła. Mama zrobiła nam kanapki i herbatę. Unikałem ludzi do końca dnia nie licząc Ady, która cały czas przy mnie siedziała i nie pozwalała myśleć o tym palańcie- ale z drugiej strony tak bardzo go kocham. Kurwa.

piątek, 22 maja 2015

Rozdział XVII

To był na prawdę ciekawy weekend. Za 4 dni Boże Narodzenie. Rano obudził mnie SMS. Zaspany wziąłem telefon do ręki i otworzyłem wiadomość.

"Od: Gnida
Przyjdź dzisiaj pod galerię o 14. Musimy poważnie o czymś porozmawiać. Nawet nie próbuj się wymigać"

Czyli mam plany na dziś. Chyba wiem o czym Ada chce rozmawiać. Szczerze? Nie zbyt chcę tam iść ale i tak ta rozmowa nie przeminie.
Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się w jeansowe rurki i czarny t-shirt z białym napisem "I wanna fuck you". Mniej więcej ogarnięty udałem się do kuchnii. Dość długo myślałem nad śniadaniem. Po namysłach zdecydowałem się na tosty z serem i pomidorem. Gdy kanapki się zapiekały zaparzyłem karmelowe latte. Podczas spożywania posiłku do kuchni zawitała reszta rodzinki. Wszyscy mieli dobry humor z wyjątkiem mnie i Omara. Rodzice i Troye widzieli, że coś jest nie tak ale nikt o nic nie pytał. Oczywiście Victoria musiała wtrącić swoje 3 grosze.

- Felix co się wam stało? Który ma okres?- zapytała z ironią i pogardą.

- Daj sobie spokój, ok?- naskoczył na nią Troye w geście obronnym.

- Do ciebie mówiłam? Ty musisz ich bronić? Pedałki same sobie nie poradzą? - zakpiła ponownie ze mnie i Omara.

- Cholera jasna Victoria!!! Czy wyzywanie nas sprawia ci jaką przyjemność czy to jakieś nowe hobby? - wybuchłem i krzyknąłem na nią.

- Dzieciaki uspokójcie się. Te kłótnie do niczego nie prowadzą. Ostatnio tylko krzyki i sprzeczki- zdenerwował się tata.

- Spokojnie i tak niedługo wychodzę i będziecie mieli spokój- wydusiłem z siebie i wróciłem do swoje pokoju.

Mocno zdenerwowany usiadłem na łóżku, wziąłem laptopa oraz zalogowałem na portale społecznościowe.
Zero nowych powiadomień- typowe.
Znudzony pograłem w gry przeglądarkowe. W ostatniej chwili zorientowałem się, że za kilka minut muszę wyjść na spotkanie z Adą. Wyłączyłem laptopa i odłożyłem go na komodę.
Zabrałem telefon do kieszeni spodni. Opuściłem pokój i podążyłem do korytarza gdzie założyłem Vans'y. Gotowy udałem się na spotkanie z dziewczyną.
W ostatniej chwili zdążyłem na autobus do galerii. Na miejsce dotarłem dokładnie o 13:57. Dosłownie moment po moim przybyciu, pojawiła się Ada.
Bez żadnego przywitania naskoczyła na mnie.
-TY KUTASIARZU PIERDOLONY, MYŚLAŁAM, ŻE JESTEŚ INNY A TY CO? JA PIERDOLE NIE WIERZĘ. JAK MOGŁEŚ. FELIX LUBIĘ CIĘ, NAWET BARDZO, ALE PRZESADZIŁEŚ KOCHANY. TY NAWET NIE WIESZ CO ON PRZECHODZI. SIEDZI SKULONY I PŁACZE. NIE CHCE JEŚĆ I PIĆ. BOŻE FELIX! CO MASZ DO POWIEDZENIA? - wykrzyczała na mnie gestykulując rękoma. Zatkało mnie.
Podnosząc głoś ponownie na mnie ryknęła- PYTAM SIĘ CO KURWA MASZ DO POWIEDZENIA!?
- Gówno- rzuciłem chamsko i oschle.

Nagle dostałem z mocno z liścia. Uderzenie było tak mocne, że przekręciłem głowę w prawo i odruchowo złapałem się za obolałe miejsce. polik bardzo szczypał.

- Jeżeli ból Omara jest dla ciebie gównem to bardzo serdecznie pozdrawiam Cię środkowym palcem- na chwilę przerwała- Zastanów się nad tym co robisz, bo sprawiasz wszystkim ból- skończyła i odeszła.

Kurwa. Dało mi to trochę do myślenia, lecz nie będę go przepraszać. Nie w tym życiu.

*Ada's POV*

Ja pierdole. Urwałabym mu jaja gołymi rękoma. Jak tak można postępować? Jezu. Może i bardzo go lubię, ale są pewne granice. Sorry bardzo.
Chciałam się uspokoić przez rozmową z Omarem i udałam się do jakiejś małej kawiarni. Zamówiłam zieloną herbatę.
Gdy szłam na przystanek aby szybciej dostała się do domu przyjaciela.
Zbliżając się do punktu zatrzymywania się autobusu dostrzegłam znajomą mi postać. Tą osobą był poznany kilka dni temu Oscar. Od ostatniego naszego spotkania dość sporo z nim pisałam. Jest na prawdę spoko.
- Hej Ada- powitał mnie z promiennym uśmiechem na twarzy.
-Hej- odpowiedziałam posyłając uśmiech chłopakowi, który w tym samym momencie mnie przytulił.
-Mała, mam problem- powiedział ze smutną mina.
- A mianowicie? - zaintrygowana drążyłam temat.
- Zgubiłem się...- milczał przez moment i ponownie zaczął-w twoich oczach.

Ten tekst jest stary jak świat, jednak mi zaimponował.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Serio.
Chyba się zaczerwieniłam, bo skomentował to.
- Słodko wyglądasz gdy się rumienisz
- Dzi...dzięki- wydukałam.

***

-Dobra, to mój autobus. Muszę już lecieć- oznajmiłam ze smutkime w głosie.
- Szkoda. Tak się miło rozmowa toczyła
- Przepraszam. Może niedługo się spotkamy- powiedziałam z entuzjazmem.
- Zdecydowanie
- Muszę zmykać. Do zobaczenia
Chciałam już odejść gdy chwycił mnie za dłoń, przyciągnął bliżej siebie a następnie delikatnie cmoknął w usta i rzekł "pa".
Byłam zszokowana jego zachowaniem. Nie znamy się aż tak długo. Chciałam zwrócić mu uwagę lecz się powstrzymałam i nieśmiało uśmiechnęłam oraz wsiadłam do autobusu.