piątek, 22 maja 2015

Rozdział XVII

To był na prawdę ciekawy weekend. Za 4 dni Boże Narodzenie. Rano obudził mnie SMS. Zaspany wziąłem telefon do ręki i otworzyłem wiadomość.

"Od: Gnida
Przyjdź dzisiaj pod galerię o 14. Musimy poważnie o czymś porozmawiać. Nawet nie próbuj się wymigać"

Czyli mam plany na dziś. Chyba wiem o czym Ada chce rozmawiać. Szczerze? Nie zbyt chcę tam iść ale i tak ta rozmowa nie przeminie.
Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się w jeansowe rurki i czarny t-shirt z białym napisem "I wanna fuck you". Mniej więcej ogarnięty udałem się do kuchnii. Dość długo myślałem nad śniadaniem. Po namysłach zdecydowałem się na tosty z serem i pomidorem. Gdy kanapki się zapiekały zaparzyłem karmelowe latte. Podczas spożywania posiłku do kuchni zawitała reszta rodzinki. Wszyscy mieli dobry humor z wyjątkiem mnie i Omara. Rodzice i Troye widzieli, że coś jest nie tak ale nikt o nic nie pytał. Oczywiście Victoria musiała wtrącić swoje 3 grosze.

- Felix co się wam stało? Który ma okres?- zapytała z ironią i pogardą.

- Daj sobie spokój, ok?- naskoczył na nią Troye w geście obronnym.

- Do ciebie mówiłam? Ty musisz ich bronić? Pedałki same sobie nie poradzą? - zakpiła ponownie ze mnie i Omara.

- Cholera jasna Victoria!!! Czy wyzywanie nas sprawia ci jaką przyjemność czy to jakieś nowe hobby? - wybuchłem i krzyknąłem na nią.

- Dzieciaki uspokójcie się. Te kłótnie do niczego nie prowadzą. Ostatnio tylko krzyki i sprzeczki- zdenerwował się tata.

- Spokojnie i tak niedługo wychodzę i będziecie mieli spokój- wydusiłem z siebie i wróciłem do swoje pokoju.

Mocno zdenerwowany usiadłem na łóżku, wziąłem laptopa oraz zalogowałem na portale społecznościowe.
Zero nowych powiadomień- typowe.
Znudzony pograłem w gry przeglądarkowe. W ostatniej chwili zorientowałem się, że za kilka minut muszę wyjść na spotkanie z Adą. Wyłączyłem laptopa i odłożyłem go na komodę.
Zabrałem telefon do kieszeni spodni. Opuściłem pokój i podążyłem do korytarza gdzie założyłem Vans'y. Gotowy udałem się na spotkanie z dziewczyną.
W ostatniej chwili zdążyłem na autobus do galerii. Na miejsce dotarłem dokładnie o 13:57. Dosłownie moment po moim przybyciu, pojawiła się Ada.
Bez żadnego przywitania naskoczyła na mnie.
-TY KUTASIARZU PIERDOLONY, MYŚLAŁAM, ŻE JESTEŚ INNY A TY CO? JA PIERDOLE NIE WIERZĘ. JAK MOGŁEŚ. FELIX LUBIĘ CIĘ, NAWET BARDZO, ALE PRZESADZIŁEŚ KOCHANY. TY NAWET NIE WIESZ CO ON PRZECHODZI. SIEDZI SKULONY I PŁACZE. NIE CHCE JEŚĆ I PIĆ. BOŻE FELIX! CO MASZ DO POWIEDZENIA? - wykrzyczała na mnie gestykulując rękoma. Zatkało mnie.
Podnosząc głoś ponownie na mnie ryknęła- PYTAM SIĘ CO KURWA MASZ DO POWIEDZENIA!?
- Gówno- rzuciłem chamsko i oschle.

Nagle dostałem z mocno z liścia. Uderzenie było tak mocne, że przekręciłem głowę w prawo i odruchowo złapałem się za obolałe miejsce. polik bardzo szczypał.

- Jeżeli ból Omara jest dla ciebie gównem to bardzo serdecznie pozdrawiam Cię środkowym palcem- na chwilę przerwała- Zastanów się nad tym co robisz, bo sprawiasz wszystkim ból- skończyła i odeszła.

Kurwa. Dało mi to trochę do myślenia, lecz nie będę go przepraszać. Nie w tym życiu.

*Ada's POV*

Ja pierdole. Urwałabym mu jaja gołymi rękoma. Jak tak można postępować? Jezu. Może i bardzo go lubię, ale są pewne granice. Sorry bardzo.
Chciałam się uspokoić przez rozmową z Omarem i udałam się do jakiejś małej kawiarni. Zamówiłam zieloną herbatę.
Gdy szłam na przystanek aby szybciej dostała się do domu przyjaciela.
Zbliżając się do punktu zatrzymywania się autobusu dostrzegłam znajomą mi postać. Tą osobą był poznany kilka dni temu Oscar. Od ostatniego naszego spotkania dość sporo z nim pisałam. Jest na prawdę spoko.
- Hej Ada- powitał mnie z promiennym uśmiechem na twarzy.
-Hej- odpowiedziałam posyłając uśmiech chłopakowi, który w tym samym momencie mnie przytulił.
-Mała, mam problem- powiedział ze smutną mina.
- A mianowicie? - zaintrygowana drążyłam temat.
- Zgubiłem się...- milczał przez moment i ponownie zaczął-w twoich oczach.

Ten tekst jest stary jak świat, jednak mi zaimponował.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Serio.
Chyba się zaczerwieniłam, bo skomentował to.
- Słodko wyglądasz gdy się rumienisz
- Dzi...dzięki- wydukałam.

***

-Dobra, to mój autobus. Muszę już lecieć- oznajmiłam ze smutkime w głosie.
- Szkoda. Tak się miło rozmowa toczyła
- Przepraszam. Może niedługo się spotkamy- powiedziałam z entuzjazmem.
- Zdecydowanie
- Muszę zmykać. Do zobaczenia
Chciałam już odejść gdy chwycił mnie za dłoń, przyciągnął bliżej siebie a następnie delikatnie cmoknął w usta i rzekł "pa".
Byłam zszokowana jego zachowaniem. Nie znamy się aż tak długo. Chciałam zwrócić mu uwagę lecz się powstrzymałam i nieśmiało uśmiechnęłam oraz wsiadłam do autobusu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz