środa, 20 maja 2015

Rozdział XV

Wszyscy już wrócili do domu. Cała rodzinka w komplecie. Przez cały poranek i południe rozmawiałem z Troyem i nie posprzątałem. Mama zrobiła obiad i zjedliśmy go w miłej atmoswerze. Vicky pozbierała naczynia ze stołu. Już chciałem iść z braćmi do pokoju gdy mama się do mnie przyczepiła.
- Felix!!! Czemu nie posprzątałeś? Przecież prosiłam cię o to. Z ojcem cały dzień harujemy, a ty mógłbyś chociaż ogarnąć w tym domu. Jak ty to sobie wyobrażasz!?
- Nie sraj żarem. To tylko mały nieporządek a ty robisz tego awanture jakby to mieszkanie wyglądało co najmniej melina - wykrzyczałem i trzasnąłem drzwiami od pokoju.
Wszystkich zamurowało moje zachowanie, ale co ja jestem- gosposia? No chyba nie. Przecież jest jeszcze Omar i Victoria.
Rzuciłem się i usiadłem na swoim dawnym łóżku. Po chwili do pokoju wparował latynosek i zajął miejsce obok mnie. Próbował mnie uspokoić i wypytywał dlaczego tak zareagowałem. Nie udzieliłem mu nawet jednej odpowiedzi. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, która przerodziła się w niezręczną. Nagle na moim kolanie poczułem ciepłą dłoń Omara. Przeszły mnie przyjemne ciarki.
Momentalnie spojrzałem na niego. Wzrok miał przygnębiony i zawiedziony. Gdy tak na niego patrzyłem, aż mi się go żal. Jedną dłonią dotknąłem jego polika, na co on przytulił się do niej. Nagle na ręku poczułem jedną, malutką, słoną łzę. Coś ścisnęło mnie za serce i przytuliłem go z uczuciem. Kiedy go przytulam, to mam po prostu w rękach cały świat, całe moje szczęście. Głowę przyłożył do mojej klatki piersiowej.
- Które bije tylko dla mnie ...- wyszeptał prawie nie słyszlanie. Poczułem przyjemne ciepło tam w środku. Myślał, że nie usłyszałem, lecz się mylił.
- Tylko dla ciebie - powiedziałem szeroko się uśmiechając.
Po moich słowach zerknął na mnie i przyglądał się swoimi nieziemskimi czekoladowymi oczami. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Przecudownie się uśmiechnął po czym przygryzł dolną wargę podniecając mnie tym. On robił to specjalnie. Nie wytrzymałem. Dałem się ponieść emocją i wbiłem się w jego cudowne usta. Delikatnie pieściliśmy swoje podniebienia. Obudziło się w nim jakieś zwierze, ponieważ nagle odkleił się ode mnie i dość agresywnie popchnął mnie na łóżko w taki sposób, że leżałem. Dziki Omar, to mój ulubiony Omar.
Szybko zawisł nademną i odsunął koszulkę przy kołnierzu. Na wysokości obojczyków zaczął robić malinkę. Zasysał i przygryzał moją skórę. Oj to szybko nie zniknie. Po zakończeniu spojrzał na swoje dzieło i złożył na nim delikatny pocałunek. Nie chciałem być dłużny, lecz nim zdążyłem cokolwiek zrobić, on chwycił moje nadgarstki i wyciągnął moje ręce w górę i przycisnął je do poduszki uniemożliwiając mi jaki kolwiek ruch sprzeciwu. Połączył nasze usta w pocałunku. Jezu. Musimy przestać.
- Omar... przestań... wszyscy... są... w... domu - mówiłem między pocałunkami.
Przerwał na chwilę, ale olał fakt, że ktoś może wejść do pokoju. Zadziornie się uśmiechnął i powrócił do poprzedniej czynności. Gdy już chciał się odsunąć przygryłem jego wargę.
Odrobinę podniosłem biodra w górę i obtarłem się o jego krocze.
- Mówiłeś, że mamy przestać a sam mnie podniecasz - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Oj cicho - tylko zachichotał.
Wysfobodził moje nadgarstki i stanął na środku pokoju. Chodził w kółko i nad czymś intensywnie rozmyślał. Po długiej ciszy odrzekł:
- Ja tak dłużej nie mogę- przeczesał włosy i dłońmi zatrzymał się na karku.
- Mi też nie jest łatwo
- Ucieknijmy - z entuzjazmem oznajmił.
- Oszalałeś!? Ty sam siebie słyszysz!? - próbowałem przywrócić go do porządku.
- Tak. Ucieknijmy.
- A co z rodziną, szkołą, mieszkaniem, pieniędzmi...?
- Jakoś sobie poradzimy
- Mamy wszystko a ty ciągle kombinujesz
- Nie mamy najważniejszego - akceptacji
- No dobra, a jeśli nawet to co? To nie powód do ucieczki. To bardzo poważna decyzja a ty mówisz o tym na spontanie. Do czegoś ten mózg jest więc go od czasu do czasu użyj!
- Co cię ugryzło? Jesteś dzisiaj strasznie dziwny. Okres ci się zbliża czy co
Zaczęło się we mnie gotować. Serce biło szybciej, a krew pulsowała w moich żyłach. Rozpoczęła się ostra wymiana słów, która przerodziła się w poważną kłótnię. Naszą awanturę przerwała mama, ponieważ w całym mieszkaniu było słychać nasze krzyki.
Wkurwiony wszystkim i wszystkimi zabrałem z pokoju słuchawki oraz telefon i w tempie ekspresowym założyłem czarne snickersy.
Bez słowa opuściłem mieszkanie. Na klatce schodowej podłączyłem słuchawki do urządzenia i włożyłem je w uszy. W końcu mogłem rozkoszować się dźwiękami muzyki. Piosenki mijały jedna po drugiej a ja nadal nie mogłem opanować nerwów. Idąc chodnikiem przez park kopałem mały kamyczek słuchając Eminem'a- Witchout me.
Usiadłem koło małego jeziorka i przyglądałem się dwóm łabędziom, które powoli pływały po tafli wody. Były szczęśliwe i... i takie wolne. Bez nakazów i zakazów. Dlaczego moje życie jest takie skomplikowane?
W towarzystwie natury spędziłem ilość minut bliżej nieokreśloną. Lubię przesiadywać w takich urokliwych miejscach jak to. Mogę tutaj odpocząć, zrelaksować się i odreagować.
Zaczęło się ściemniać i miałem w planach powrót do domu. Powolnymi krokami zmierzałem w kierunku bloku. Gdy zawitałem w mieszkaniu, wszyscy pogrążeni byli we śnie. Z ulgą przemknąłem do łazienki a następnie do łóżka, gdzie po kilku minutach zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz