*mieszkanie Lovisy, późne popołudnie*
Atmosfera się rozluźniła a rozmowa rozkręciła i już konwersowaliśmy bez zbędnej krępacji. Lovisa jest dość sympatyczna i uprzejma. Należy również do osób bardzo rozmownych. Byłem u niej w mieszkaniu puki moje ubrania nie wyschły. W tym czasie obejrzeliśmy świetną komedię, której tytułu niestety nie pamiętam. W międzyczasie napisałem do mamy SMS'a, że wrócę później. Tak się w sumie stało, ponieważ w progu mojego pokoju stanąłem kilka minut po 22. Nikt nic nie mówił o moim nocnym powrocie. Prawdopodobnie mieli już po dziurki w nosie sprzeczek i kłótni. Nie tylko oni. Mnie też to już zaczyna irytować do tego stopnia, że jak zaczyna się robić "gorąco" najnormalniej w świecie wychodzę do pobliskiego parku gdzie zawsze się uspokajam obserwując naturę. Wracając do Lovisy. Z kilku godzinnego pobytu w jej domu dowiedziałem się, że jest córką prawniczki i lekarza, nie posiada rodzeństwa i co roku w wakacje jeździ do Chorwacji, gdzie jej rodzice kupili dom. W czasie roku szkolnego nie żałują jednak wycieczek do Europy i na inne kontynenty. Z jej opowieści mogę wnioskować, że zwiedziła chyba każdy zakątek świata. Przed samym wyjściem wymieniliśmy się numerami telefonów. Złapaliśmy dobry kontakt i mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. Prze całą drogę powrotną i kilka godzin w nocy pisaliśmy ze sobą i wymieniliśmy chyba milion SMS'ów.
Rano obudziło mnie powiadomienie o nowej wiadomości SMS. Czy znowu Ogge nie ma co robić i w dzień wolny od szkoły budzi mnie o 7:30? Zapewne. Leniwie otwierając powieki chwyciłem telefon leżący na szafce nocnej, która stała obok mojego łóżka. O dziwo to nie była wiadomość od Ogge'go, lecz od kapitana szkolnej drużyny football'a. Była to informacja o imprezie sylwestrowej. Wszystkie dane były podane i dowiedziałem się, że można przyjść z "osobą towarzyszącą". Od razu pomyślałem o nowej znajomej. Odpisałem, że będę na 100%.
Odłożyłem telefon na jego pierwotne miejsce i powoli udałem się do łazienki w celu wstępnego ogarnięcia się do codziennego funkcjonowania. Szybki, zimny prysznic rozbudził mnie i naładował pozytywną energią. Czułem się jak nowo narodzony. Oczywiście moje "szczęście" jest na tyle łaskawe i trafiłem do kuchnii akurat na śniadanie. Szczerze? Nie chciałem być z nimi wszystkimi na raz. To trochę przytłaczające. Zaraz zaczną się wyzwiska i gdybanie jaki to ja nie jestem. Uśmiech z mojej twarzy znikł, a na jego miejscu pojawił się grymas i niezadowolenie. Wziąłem głęboki wdech i postanowiłem wejść do pomieszczenia. O dziwo nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Trochę spokojniejszy zabrałem się za przygotowywanie śniadania. Jak najszybciej dokonczyłem robić kanapki i ulotniłem się do swojego pokoju, gdzie w spokoju mogłem skonsumować posiłek (jeśli kanapki można nazwać posiłkiem, a nie szybką przekąską).
Do południa nikt się do mnie nie odezwał nawet jednym słowem- w sumie to nawet lepiej.
W międzyczasie napisałem do Lovisy i zapytałem czy idzie na imprezę u Aiden'a. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Czytając SMS'a w duchu przybiłem sobie piątkę. Zgodziła się. Gdyby nie to, że w domu byli inni, prawdopodobnie zaczął bym fangirlować jak napalona 11-latoletnia Directioner.
Do południa nikt się do mnie nie odezwał nawet jednym słowem- w sumie to nawet lepiej.
W międzyczasie napisałem do Lovisy i zapytałem czy idzie na imprezę u Aiden'a. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Czytając SMS'a w duchu przybiłem sobie piątkę. Zgodziła się. Gdyby nie to, że w domu byli inni, prawdopodobnie zaczął bym fangirlować jak napalona 11-latoletnia Directioner.
Wróciłem na ziemię. Przypomniałem sobie, że za 3 dni święta, a ja nie mam prezentów. Przeszukałem wszystkie spodnie, bluzy, szuflady i inne zakamarki. Miałem jeszcze trochę kasy w śwince skarbonce. Sumując wszystko miałem do dyspozycji prawie $200. Nie wiedziałem, że mam tyle mamony. Teraz muszę jechać kupić te zakichane prezenty. Sam nie mam zamiaru chodzić po galerii. Dorwałem telefon i napisałem do Ogge'go. Początkowo nie chciał, ale przekonałem go. Dumny z siebie opuściłem mieszkanie i w przeciągu kilkunastu minut byłem na miejscu. Starszy chłopak już na mnie czekał. Z zakupami szybko poszło i mogliśmy pójść się gdzieś poszlajać.
Jednak musieliśmy na chwilę wejść do mojego domu zostawić zakupy. Starałem się być jak ninja. Ale nie wyszło. Ja aka tajniak zaliczyłem glebę w przedpokoju. I cały misterny plan poszedł w pizdu.
Pozbierałem się i podarunki schowałem pod łóżko.
-Felix gdzie się wybierasz i o której wrócisz? -zapytała mama.
-Prawdopodobnie koło 22/23
- Czemu tak późno?
- Bo tak
- Nie bądź taki chamski
Bez odpowiedzi opuściłem mieszkanie i wraz z Ogge poszliśmy w nieznane mi miejsce. Po drodze wstąpiliśy do pobliskiego sklepiku osiedlowego, gdzie kupiliśmy po puszce nisko procentowego alkoholu. Bo 7% to mało tak? W sumie co za różnica. Kumpel zaprowadził mnie nad jakieś jezioro. Nieopodal był opuszczony dom. Weszliśmy na pomost, gdzie zdjąłem buty i powinąłem nogawki spodni i zanurzyłem stopy w dość cieplej wodzie. To samo zrobił Ogge.
Prowadziliśmy luźną konwencję w międzyczasie biorąc po łuku trunku.
W pewnym momencie chłopak wyjął z kieszeni swoich spodni paczkę papierosów i wyjął jednego, a następnie wyciągnął opakowanie w moją stronę.
-Ja nie palę. Znaczy jeszcze tego nie robiłem- powiedziałem spuszczając głowę w dół.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz- powiedział głupio się uśmiechając.
-A teraz patrz- kontynuował starszy chłopak. Uważnie patrzyłem na każdy jego ruch.
-Ok, teraz twoja kolej.
Wziąłem głęboki wdech i starałem się robić dokładnie to samo co on.
I nadszedł moment na pierwszego bucha w życiu. Zaciągnąłem się, ale natychmiast zacząłem kaszleć. Ogge z rozbawieniem przyglądał się moim poczynaniom.
Palenie chyba nie jest dla mnie.
Jednak musieliśmy na chwilę wejść do mojego domu zostawić zakupy. Starałem się być jak ninja. Ale nie wyszło. Ja aka tajniak zaliczyłem glebę w przedpokoju. I cały misterny plan poszedł w pizdu.
Pozbierałem się i podarunki schowałem pod łóżko.
-Felix gdzie się wybierasz i o której wrócisz? -zapytała mama.
-Prawdopodobnie koło 22/23
- Czemu tak późno?
- Bo tak
- Nie bądź taki chamski
Bez odpowiedzi opuściłem mieszkanie i wraz z Ogge poszliśmy w nieznane mi miejsce. Po drodze wstąpiliśy do pobliskiego sklepiku osiedlowego, gdzie kupiliśmy po puszce nisko procentowego alkoholu. Bo 7% to mało tak? W sumie co za różnica. Kumpel zaprowadził mnie nad jakieś jezioro. Nieopodal był opuszczony dom. Weszliśmy na pomost, gdzie zdjąłem buty i powinąłem nogawki spodni i zanurzyłem stopy w dość cieplej wodzie. To samo zrobił Ogge.
Prowadziliśmy luźną konwencję w międzyczasie biorąc po łuku trunku.
W pewnym momencie chłopak wyjął z kieszeni swoich spodni paczkę papierosów i wyjął jednego, a następnie wyciągnął opakowanie w moją stronę.
-Ja nie palę. Znaczy jeszcze tego nie robiłem- powiedziałem spuszczając głowę w dół.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz- powiedział głupio się uśmiechając.
-A teraz patrz- kontynuował starszy chłopak. Uważnie patrzyłem na każdy jego ruch.
-Ok, teraz twoja kolej.
Wziąłem głęboki wdech i starałem się robić dokładnie to samo co on.
I nadszedł moment na pierwszego bucha w życiu. Zaciągnąłem się, ale natychmiast zacząłem kaszleć. Ogge z rozbawieniem przyglądał się moim poczynaniom.
Palenie chyba nie jest dla mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz