*FELIX POV*
Ja nie chcę tego zakładu. Nie chcę jej robić krzywdy. Kurwa chyba zrezygnuje i strace stówę. W sumie lepiej to niż zaufanie. Muszę się spotkać z Ogge i mu o tym powiedzieć. Ale on mnie udusi gołymi rękoma. Ugh no dobra raz kozie śmierć.
Chwyciłem telefon leżący na komodzie i napisałem wiadomość do kumpla. Dość długo ustalaliśmy miejsce i godzinę.
Umówiliśmy się w końcu na osiemnastą u niego w mieszkaniu.
W sumie dopiero co się obudziłem więc mam jeszcze cały dzień na różne głupoty.
Na poprawienie humoru mama rano powedziała nam, że nasza grupa taneczna została rozwiązana. No po prostu super.
Chwyciłem telefon leżący na komodzie i napisałem wiadomość do kumpla. Dość długo ustalaliśmy miejsce i godzinę.
Umówiliśmy się w końcu na osiemnastą u niego w mieszkaniu.
W sumie dopiero co się obudziłem więc mam jeszcze cały dzień na różne głupoty.
Na poprawienie humoru mama rano powedziała nam, że nasza grupa taneczna została rozwiązana. No po prostu super.
*OMAR POV*
Niestety nie mogłem się dzisiaj spotkać z Adą ale na szczęście udało się nam pogadać na Skypie. Opowiedziałem jej wszystko od A do Z. Stwierdziła, że Felix chce to załatwić jakiemuś kuplowi a on ma znajomych, którzy lubią się bawić. W sumie sensowne przypuszczenie.
W czasie rozmowy zadzwonił mój telefon. Był to Ogge. Tylko co on mogł odemnie chcieć. Tym bardziej o tej godzinie, bo była prawie dwudziesta druga. Ada powiedziała żebym odebrał ale wziął na głośnomówiący. Tak też zrobiłem.
Zdenerwowany powiedział abym jak najszybciej przyjechał po tego (jak to ujął) zapitego w trzy dupy ćwierć mózga. Byłem dość zdziwiony, jak Oscar nazwał Felixa. Tym bardziej, że są najlepszymi kumplami. Nie pytając o szczegóły powiedziałem, że zaraz tam będę. Po rozłączeniu wymieniłem z przyjaciółką zdezorientowane spojrzenie i udałem się do korytarza, gdzie założyłem czerwone Vansy a następnie dosłownie pobiegłem do domu Ogge'go.
Przed budynkiem już czekali. Znaczy Ogge, bo Felix chodził po trawniku a przynajmniej próbował.
Gdy podeszłem do chłopaka stojącego przy drzwiach przywitałem się i chwilę rozmawialiśmy o rozpadzie naszej grupy. Powspominaliśmy dawne czasy i imprezę po otwarciu teatru. W głowie pojawił mi się obraz gdy pierwszy raz całowałem się z Felciem.
W czasie rozmowy zadzwonił mój telefon. Był to Ogge. Tylko co on mogł odemnie chcieć. Tym bardziej o tej godzinie, bo była prawie dwudziesta druga. Ada powiedziała żebym odebrał ale wziął na głośnomówiący. Tak też zrobiłem.
Zdenerwowany powiedział abym jak najszybciej przyjechał po tego (jak to ujął) zapitego w trzy dupy ćwierć mózga. Byłem dość zdziwiony, jak Oscar nazwał Felixa. Tym bardziej, że są najlepszymi kumplami. Nie pytając o szczegóły powiedziałem, że zaraz tam będę. Po rozłączeniu wymieniłem z przyjaciółką zdezorientowane spojrzenie i udałem się do korytarza, gdzie założyłem czerwone Vansy a następnie dosłownie pobiegłem do domu Ogge'go.
Przed budynkiem już czekali. Znaczy Ogge, bo Felix chodził po trawniku a przynajmniej próbował.
Gdy podeszłem do chłopaka stojącego przy drzwiach przywitałem się i chwilę rozmawialiśmy o rozpadzie naszej grupy. Powspominaliśmy dawne czasy i imprezę po otwarciu teatru. W głowie pojawił mi się obraz gdy pierwszy raz całowałem się z Felciem.
Niepewnie usiadłem bliżej blondyna. Jedną ręką chwyciłem jego szczękę i zacząłem delikatne muskać jego wargi. Mój brzuch wariował a żołądek podchodził do samego gardła. Nigdy bym nie pomyślał, że będę się całował z chłopakiem. A tym bardziej tym, który tak cholernie bardzo mi się podoba.
Eww piękne czasy. Ale było, minęło i nie wróci. Już z uśmiechem wrócił do środka a ja zacząłem się uganiać za pijanym Sandym.
Wziąłem chłopaka pod ramię i powoli kierowaliśmy się w stronę naszego osiedla. Gdy byliśmy już przed wejściem do budynku, on zlustrował mnie od stóp do głów, oblizał wargi w ten jego seksowny charakterystyczny sposób i powiedział jakby do siebie - Let's go crazy- i w tym momencie popchął mnie na ścianę, rozłożył dłonie na mojej szyi i żuchwie jednocześnie przywarł swoimi suchymi wargami do moich. Cały czas pogłębiał pocałunek. Delikatnie pieścił językiem moje podniebie co wywołało u mnie przyjemne dreszcze w całym ciele. Jak za tym tęskniłem. Oczy to zwierciadło duszy i tuż po skończonym pocałunku pełnym pasji i namiętności spojrzałem właśnie w nie. Jego źrenice były ogromne i pełne porządania. Przytuliłem się do niego rękoma splatając dłonie na jego karku. Tego co się wydarzyło później się nie spodziewałem. Zjechał dłońmi po moich plecach zatrzymując się dopiero na pośladkach. W momencie gdy mnie podniósł automatycznie oplotłem go nogami w pasie. Zrobił dwa kroki w tył po czym wylądowaliśmy prosto w ulubionych kwiatach naszej dozorczynii. Pieprzyć konsekwencje. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Ma idealny śmiech. Ugh STOP.
Podniosłem się jako pierwszy i otrzepałem z ubrania ziemię. Pomogłem wstać ledwo kontaktującemu Felkowi. Już miałem wpisywać kod otwierający drzwi gdy podszedł do mnie.
-Przeleciałbym cię tu i teraz- powiedział z pożądaniem i chytrym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
-C..- nie było dane mi dokończyć, ponieważ rozciągnął kołnierz mojej koszulki i wssał się w obojczyk. Podczas pieszczoty mruczałem z przyjemności.
Zostawił po sobie idealną malinkę, którą na koniec czule i delikatne pocałował. Patrząc mi prosto w oczy przejechał ręką po wewnętrznej stronie mojego uda. Dłoń pięła się coraz wyżej. Długie palce Felixa subtelnie dotknęły mojego krocza. Na ten ruch cicho jęknąłem. Chyba to mu się spodobało, bo na twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Zabierz mnie do domu- wymruczał i pocałował mnie w nos. Oparł się o ścianę i bacznie śledził każdy mój ruch. Gdy drzwi już się otworzyły zaprowadziłem chwiejącego się Felcia do windy- w jego stanie schody byłyby ostatnim o czym bym pomyślał. Będąc przed naszym mieszkaniem starałem się go maksymalnie uciszyć. Jakoś dałem radę zaprowadzić go do mojego pokoju. Mimo małych przeszkód udało mi się go położyć na łóżku. Sam rozebrałem się do samuch bokserek i poszedłem spać.
Wziąłem chłopaka pod ramię i powoli kierowaliśmy się w stronę naszego osiedla. Gdy byliśmy już przed wejściem do budynku, on zlustrował mnie od stóp do głów, oblizał wargi w ten jego seksowny charakterystyczny sposób i powiedział jakby do siebie - Let's go crazy- i w tym momencie popchął mnie na ścianę, rozłożył dłonie na mojej szyi i żuchwie jednocześnie przywarł swoimi suchymi wargami do moich. Cały czas pogłębiał pocałunek. Delikatnie pieścił językiem moje podniebie co wywołało u mnie przyjemne dreszcze w całym ciele. Jak za tym tęskniłem. Oczy to zwierciadło duszy i tuż po skończonym pocałunku pełnym pasji i namiętności spojrzałem właśnie w nie. Jego źrenice były ogromne i pełne porządania. Przytuliłem się do niego rękoma splatając dłonie na jego karku. Tego co się wydarzyło później się nie spodziewałem. Zjechał dłońmi po moich plecach zatrzymując się dopiero na pośladkach. W momencie gdy mnie podniósł automatycznie oplotłem go nogami w pasie. Zrobił dwa kroki w tył po czym wylądowaliśmy prosto w ulubionych kwiatach naszej dozorczynii. Pieprzyć konsekwencje. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Ma idealny śmiech. Ugh STOP.
Podniosłem się jako pierwszy i otrzepałem z ubrania ziemię. Pomogłem wstać ledwo kontaktującemu Felkowi. Już miałem wpisywać kod otwierający drzwi gdy podszedł do mnie.
-Przeleciałbym cię tu i teraz- powiedział z pożądaniem i chytrym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
-C..- nie było dane mi dokończyć, ponieważ rozciągnął kołnierz mojej koszulki i wssał się w obojczyk. Podczas pieszczoty mruczałem z przyjemności.
Zostawił po sobie idealną malinkę, którą na koniec czule i delikatne pocałował. Patrząc mi prosto w oczy przejechał ręką po wewnętrznej stronie mojego uda. Dłoń pięła się coraz wyżej. Długie palce Felixa subtelnie dotknęły mojego krocza. Na ten ruch cicho jęknąłem. Chyba to mu się spodobało, bo na twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Zabierz mnie do domu- wymruczał i pocałował mnie w nos. Oparł się o ścianę i bacznie śledził każdy mój ruch. Gdy drzwi już się otworzyły zaprowadziłem chwiejącego się Felcia do windy- w jego stanie schody byłyby ostatnim o czym bym pomyślał. Będąc przed naszym mieszkaniem starałem się go maksymalnie uciszyć. Jakoś dałem radę zaprowadzić go do mojego pokoju. Mimo małych przeszkód udało mi się go położyć na łóżku. Sam rozebrałem się do samuch bokserek i poszedłem spać.
Rano już go nie było w moim pokoju. Pewnie to był tylko sen. Ale taki realistyczny. Ugh. Lekko oszołomionu usiadłem na skraju łóżka i przetarłem dłońmi twarz. Wziąłem głęboki wdech i udałem się do łazienki. Stałem przed lustrem oparty o zlew. Rzuciłem przelotne spojrzenie na odbicie lustrzane. Zaraz zaraz. Podniosłem ponownie głowę. Na obojczyku ujrzałem malinkę. Powoli i delikatnie badałem obiekt opuszkami palców. Tak ona był prawdziwa. To co było wczoraj, wydarzylo sie naprawdę. Momentalnie uświadomiłem sobie, że Felix na 90% nie pamięta co wyprawiał poprzedniego wieczoru.
-Jesteś odemnie wyższy- stwierdziłem.
-Jest w tym zaleta- odrzekł z powagą.
-Jaka?
-Bo gdy Cię przytulam możesz słuchać mojego serca, które bije tylko dla ciebie.
-W takim razie przytulaj mnie w nieskończoność.
-Jest w tym zaleta- odrzekł z powagą.
-Jaka?
-Bo gdy Cię przytulam możesz słuchać mojego serca, które bije tylko dla ciebie.
-W takim razie przytulaj mnie w nieskończoność.
W moich oczach pojawiły się łzy, ale nie z rozpaczy, tylko te ze szczęścia. Szczęścia, które mi dawał. Rzadziej niż dawniej i w inny sposób ale nadal to robi.
Otarłem słone krople ze skroni a następnie wziąłem się w garść.