sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział XIII

Emocje poprzednich dnii opadły i wróciliśmy do codziennej monotoni. Już jutro urodziny Omara. Nie mogę się doczekać. Mam dla niego mega niespodziankę.
Po cichu wstałem z łóżka i na palcach opóściłem pokój. Skierowałem się w stronę kuchni, gdzie zacząłem przygotowywać śniadanie dla mojego słoneczka. Na stole była karteczka z informacją, że Vicky i rodzice są na zakupach i wrócą dopiero około 16. Oznacza to, że mamy prawie cały dzień tylko dla siebie. Zrobiłem i zjadłem płatki z mlekiem. Po skończeniu swojego wziąłem się za śniadanie dla mojego chłopaka. Wyjąłem z szafek wszystkie potrzebne produkty i zacząłem je łączyć. Wyjąłem patelnię i usnażyłem naleśniki. Gdy wszystkie były gotowe, polałem je syropem klonowym i wsadziłem w nie jedną świeczkę. Do szklanki wlałem sok pomarańczowy. Wszystkie naczynia postawiłem na tacy. Ostatni raz zajrzałem do sypialni. Tak jak myślałem- Omar powoli się budził. Szybko wróciłem do kuchni, zapaliłem świeczkę i z tacą w dłoniach poszedłem do pokoju.
Weszłem do pokoju i cicho podśpiewywałem "happy birthday". Piwnooki przetarł oczy i z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzał na mnie.
- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczkę - zwróciłem się do niego.
Wziął głęboki wdech i wykonał moją wsakazówkę.
- Twoje marzenie na pewno się spełni - powiedziałem z radością odstawiając talerz na komodę. Usiadłem obok niego a on odpowiedział.
- Już się spełniło - mówiąc to przytulił się i pocałował mnie.
Zrobiło mi się ciepło w środku, ponieważ jeszcze nigdy nie usłyszałem czegoś podobnego od nikogo.
- Zrobiłem ci śniadanie - zacząłem ponownie.
Spojrzał na tace i odpowiedział :
- Nie trzeba było
Siedzieliśmy na jego łóżku i z pełną uwagą patrzyliśmy sobie w oczy.
Po chwili cisza stała się niezręczna i przerwałem ją.
- Jedz bo zaraz będą zimne i nie dobre.
- Mam ochotę na coś zupełnie innego - puścił mi oczko i posłał buziaka w powietrzu.
Momentalnie połączyliśmy się w magicznym pocałunku.
- Jest...ktoś...w domu - spytał wymawiając każde słowo między pocałunkami.
Odpowiedziałem przecząco potrząsając głową, ale jednocześnie nie przerywając czynności.
Pocałunek nieprzerwanie się pogłębiał. W końcu doszło do tego, że leżałem na łóżku a Omar zawisł nademną na swoich ramionach. Niby przypadkiem ale powoli dodwijał moją koszulkę. Długo nie byłem mu dłużny. Jedym energicznym ruchem pozbawiłem go t-shirt'u.
Zaczęło robić się gorąco, gdy w mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Szybko wstałem z łóżka i ubrałem ściągniętą chwilę temu koszulkę, która znajdowała się na podłodze.
Wystraszony spojrzałem na chłopaka i podszedłem do drzwi.
Za progiem ujrzałem listonosza z paczką. Była to przesyłka do mamy. W jej imienu odebrałem ją i zostawiłem w kuchni na stole.
Wróciłem do sypialni, w której lubilant jadł śniadanie. Powiedziałem kto przyszedł. Był zły na listonosza, że nam przerwał. W sumie nie wiem co by się wydarzyło dalej.
Impreza urodzinowa odbędzie się u Ady, ponieważ jej rodzice mają rocznicę i wyjechali dzisiaj i wracają za 3 dnii. Jest to impreza niespodzianka, bo Omar o niczym nie wie. Mamy przyjść koło 15 więc mamy jeszcze ponad 3 godziny. Mój prezent jest już u Ady i nie muszę się martwić jak go tam zanieść.
Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem się w czarne rurki i czarną koszulkę ze skórzaną wstawką z przodu.
Jeszcze ułożę włosy i będzię ok. Gdy kończyłem tą czynność, ktoś przytulił mnie od tyłu.
Automatycznie obróciłem się w jego stronę. Trzymając się za ręce całowaliśmy się  - dość długo, bo aż do utraty tchu. Oparłem swoje czoło o jego. Nagle zaczął.
- Jesteś odemnie wyższy- stwierdził.
-Jest w tym zaleta- odrzekłem z powagą.
-Jaka?
-Bo gdy cię przytulam możesz słuchać mojego serca, które bije tylko dla ciebie.
Po chwili namysłu ponownie zaczął.
- W takim razie przytulaj mnie w nieskończoność. 
Zrobiłam jak powiedział. Uwięziłem go w swoich ramionach. To jest czynność, którą faktycznie mógłbym wykonywać w nieskończoność.
Po kilkunastu minach powiedziałem:
- Dobra kochanie, ja się powoli zbieram bo o 15 idę do Ady. Idziesz ze mną?
- Jasne- bez namysłu odpowiedział z wraźnym entuzjazmem w głosie.
- To szybo bo wychodzimy za godzinę!
- Już, daj mi pół godziny
Odskoczył jak opażony i wskoczył pod prysznic.
Odrazu udałem się do naszego pokoju i napisałem do Ady, że plan w toku.

Ostatnia godzina szybko upłynęła i musieliśmy już wyjść.
Dziewczyna mieszka niedaleko więc poszliśmy pieszo. Na miejscu byliśmy kilka minut po 15. Znaliśmy kod wejściowy więc nie musieliśmy dzwonić. Gdy weszliśmy w mieszkaniu panowała idealna cisza. Powoli udaliśmy się do salonu gdzie zza mebli wyskoczyło kilka osób i jednocześnie krzyknęło "Wszystkiego Najlepszego". Na twarz mojego chłopaka wkradł się ogromny i szczery uśmiech. Później każdy po koleji złożył mu indywidułalne życzenia.
Na imprezie było kilkoro naszych znajomych m. in. OG, Gemma, Micky i Jack. Każdy się z każdym zna więc nie było niezręcznego zawstydzenia. Wszyscy dobrze się bawili. Przed 17 Ada przyszła do salonu z wielkim tortem z 16 świeczkami. Omar zdóchmął płomyczki i pokroił ciasto. Każdy dostał po kawałku. I przyszedł czas na prezęty. Dziewczyna poszła do swojego pokoju po swój podarunek i mój.
Moje paczuszka była formatu a5 i zapakowana w niebieski papier i z czerwoną kokardą na górze.
Gdy Gemma, Micky i Jack dali Omarowi prezent, przyszła pora na mnie.
Uradowany mulat szybko odpakował z papieru niespodziankę. Dałem mu nasze wspólne zdjęcie oprawione w ramkę z ciemnego drewna. Na pierwszy rzut oka nic podejrzanego tam nie widać, ale na tej fotograwi nasze dłonie są splecione.
I teraz przyszła pora na naszą przyjaciółkę. Podeszła do lubilanta i wraz z ponownymi życzeniami wręczyła mu niewielkie pudełko w złotym papierze prezentowym zawiązanym zieloną wstążką.
Nikt nie domyślał się co ona wymyśliła.
Podekscytowany latynos otworzył podarunek tak szybo jak tylko umiał. Gdy zobaczył co dostał, trochę się zarumienił. Hahahaha. Ada podarowała mu Durex'y truskawkowe. Wszyscy wybuchli śmiechem, lecz najbardziej śmiałem się ja i Ada. Lepszego prezentu dla homoseksualisty nie można wybrać.
Atmosfera jeszcze bardziej się rozluźniła gdy OG i Jack wyjęli z plecaków wódkę. Nikt sobie nie żałował prócz Omara. Ale z niego świętoszek- tylko dwa kieliszki. Nawet nie wiem która była godzina gdy Micky i Omar wyszli na chwile na balkon. Postanowiłem się dowiedzieć po co tam poszli. Gdy się dowiedziałem byłem co najmniej zszokowany. Mój chłopak poszedł zapalić marihuannę. To nie jest ten sam Omar, który rano grzecznie jadł naleśniki. Nic jednak nie mówiłem o moich spostrzeżeniach. Namawiali mnie ponad 5 minut na dołączenie do nich. Wkońcu uległem. W między czasie namówili pozostałych i w ciągu następnych 10 minut wszyscy byli na haju. Wszystko nas śmieszyło. Nawet wazon z tulipanami.
Chcąc nie chcą musieliśmy wszyscy zostać na noc u Ady, bo lepiej nie wiedzieć co by było gdyby rodzice zauważli nas w takim stanie.
Gemma i Ada spały w pokoju polki, ja i Omar i sypialni rodziców Ady a chłopaki w salonie.
Gdy upewniliśmy się, że wszyscy na pewno śpią, pozwoliliśmy sobie na kilka szybkich pocałunków przed zaśnięciem. Ten dzień należy do udanych.

_____________________________

Mamy 13 rozdział^^ Serdecznie zapraszam do komentowania c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz