piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział XIV

*kilka dnii później*

Mam w życiu prawdziwe szczęście. Znalazłem rodzinę, mam swoją miłość przy boku i nie mam  z tego powodu problemów. Po prostu życie idealne.

Teraz oglądam film z moim CHŁOPAKIEM i jemy popcorn. Siedzimy w naszym pokoju i leżymy na moim łóżku. Nikogo nie ma w domu, ponieważ jest weekend i Vicky poszła do galerii, a rodzice w pracy.

Ten film trochę nudy, ale nie powiem tego na głos, bo Omar go wybierał.

W pewnym momencie chłopak oparł głowę o moje ramie. Z przyzwyczajenia automatycznie go objąłem i on wtulił się we mnie. Do końca filmu mulat bawił się skrawkiem mojej koszulki.

Nagle ugrył mnie w płatek ucha czym zwrócił moją uwagę. Odwróciłem głowę w jego stronę i niespodziewanie natknąłem się na jego przecudowne różowe i miękkie usta, których mogłem zasmakować tylko ja. Krótkie całusy były wstępem do namiętnych i głębokich pocałunków. Było idealnie.

Z tej przyjemnej czynności wyrwały mnie te trzy słowa, które zapamiętam do końca życia.

- O mój Boże

Usłyszawszy to odskoczyliśmy od siebie jak opażeni. Moja siostra wróciła do domu i wszystko widziała. Widziała jak jej bracia się migdalą. Kurwa...

- To nie jest tak jak myślisz - wypalił Omar w geście obronnym.

- A jak jest!? Niech mi to ktoś wyjaśni!!!- wykrzyczała oburzona Victoria.

Zapanowała cisza na dobre 5 minut.

- No kurwa dzięki za wyjaśnienia. Fajnie wiedzieć, że moi bracia to pieprzone cioty i pedały - jej słowa zabolały. Mimo, że to jest moja własna siostra chciałem jej przypierdolić z całej siły w tą jej niewyparzoną buźkę.

Omar spanikowany zaczął z desperacją prosić ją o zrozumienie i żeby trzymała języka za zębami.

Jednak na błagania odpowiedziała tylko te 4 słowa i wyszła.

- Chuj ci w dupe - krzyknęła i trzasnęła drzwiami.

Oczy Omara się na jej słowa zaszkliły się.

Jedyne co mogłem zrobić w tamtej sytuacji to przytulić go powiedzieć "będzie dobrze". Wiem, że go okłamałem ale nie mogłem powiedzieć "mamy przejebane, życie już nie ma sensu".

*3 dnii później*

Vicky wszystko wygadała rodzicom. Nie spodobała im się nasza ideologia. To smutne, ale prawdziwe. Jutro albo dzisiaj wieczorem wraca Troye. On o niczym nie wie. Nawet i lepiej. Rodzice przenieśli mnie do pokoju Victorii. Ograniczają moje kontakty z Omarem do minimum. Troye będzie spał w moim dawnym pokoju. Za tydzień Boże Narodzenie.

Dopiero się obudziłem i wypiłem kawę waniliową. Nagle w salonie rozniósł się sygnał połączenie mojego telefonu. Po kilku sekundach znalazłem się w salonie z komórką w dłoni. Odebrałem połączenie i po drugiej stronie usłyszałem brata.

- Halo?

- Hej Felix

- O Troye! Dawno nie dzwoniłeś

- Tak, przepraszam. Nie miałem czasu na nic.

- Nic się nie stało. To kiedy wracasz?

- Zaraz będę na naszej ulicy.

- Nie gadaj

- No tak. Za maksymalnie 10 minut

- Wyjdę po ciebie przed blok

-Ok. Zaraz się widzimy.

Troye zakończył połączenie. Nie skończyłem pić kawy. W tempie ekspresowym ubrałem się w czarne rurki, biały t-shirt i czarną bluzę z kapturem.

Szybko opóściłem klatkę schodową. W drzwiach wpadłem na Troya.

Przywitaliśmy się i poszliśmy do mieszkania.

Troye rozpakował walizki w pokoju Omara. Zaciekawił się czemu akurta tam. I przyszedł ten moment, w którym wszystko musiał wyjść na jaw. Unikałem tematu. Usiedliśmy spokojnie w salonie i wypiliśmy kawę. Już miałem cichą nadzieję, że brat zapomniał o kwestii pokoju, niestety poruszył ten temat.

- No to mów dlaczego zmieniłeś pokój - stanowczo zaczął rozmowę.

- Yyy...No...Długa historia...- jąkałem się i uciekałem od udzielenia odpowiedzi.

- Oj braciszku, opowiadaj. Mam dużo czasu- nadal mnie męczył i próbował wyciągnąć odpowiedź.

Po długich protestach poznał całą prawdę o mnie i Omarze.

Był mocno wstrząśnięty nowinami, ale nie miał nic przeciwko naszej "inności". Powiedział, że będziesz nas wspierać. Wow. Tego się nie spodziewałem. Myślałem, że zrobi tak jak Vicky - powyzywa i urazi.

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział XIII

Emocje poprzednich dnii opadły i wróciliśmy do codziennej monotoni. Już jutro urodziny Omara. Nie mogę się doczekać. Mam dla niego mega niespodziankę.
Po cichu wstałem z łóżka i na palcach opóściłem pokój. Skierowałem się w stronę kuchni, gdzie zacząłem przygotowywać śniadanie dla mojego słoneczka. Na stole była karteczka z informacją, że Vicky i rodzice są na zakupach i wrócą dopiero około 16. Oznacza to, że mamy prawie cały dzień tylko dla siebie. Zrobiłem i zjadłem płatki z mlekiem. Po skończeniu swojego wziąłem się za śniadanie dla mojego chłopaka. Wyjąłem z szafek wszystkie potrzebne produkty i zacząłem je łączyć. Wyjąłem patelnię i usnażyłem naleśniki. Gdy wszystkie były gotowe, polałem je syropem klonowym i wsadziłem w nie jedną świeczkę. Do szklanki wlałem sok pomarańczowy. Wszystkie naczynia postawiłem na tacy. Ostatni raz zajrzałem do sypialni. Tak jak myślałem- Omar powoli się budził. Szybko wróciłem do kuchni, zapaliłem świeczkę i z tacą w dłoniach poszedłem do pokoju.
Weszłem do pokoju i cicho podśpiewywałem "happy birthday". Piwnooki przetarł oczy i z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzał na mnie.
- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczkę - zwróciłem się do niego.
Wziął głęboki wdech i wykonał moją wsakazówkę.
- Twoje marzenie na pewno się spełni - powiedziałem z radością odstawiając talerz na komodę. Usiadłem obok niego a on odpowiedział.
- Już się spełniło - mówiąc to przytulił się i pocałował mnie.
Zrobiło mi się ciepło w środku, ponieważ jeszcze nigdy nie usłyszałem czegoś podobnego od nikogo.
- Zrobiłem ci śniadanie - zacząłem ponownie.
Spojrzał na tace i odpowiedział :
- Nie trzeba było
Siedzieliśmy na jego łóżku i z pełną uwagą patrzyliśmy sobie w oczy.
Po chwili cisza stała się niezręczna i przerwałem ją.
- Jedz bo zaraz będą zimne i nie dobre.
- Mam ochotę na coś zupełnie innego - puścił mi oczko i posłał buziaka w powietrzu.
Momentalnie połączyliśmy się w magicznym pocałunku.
- Jest...ktoś...w domu - spytał wymawiając każde słowo między pocałunkami.
Odpowiedziałem przecząco potrząsając głową, ale jednocześnie nie przerywając czynności.
Pocałunek nieprzerwanie się pogłębiał. W końcu doszło do tego, że leżałem na łóżku a Omar zawisł nademną na swoich ramionach. Niby przypadkiem ale powoli dodwijał moją koszulkę. Długo nie byłem mu dłużny. Jedym energicznym ruchem pozbawiłem go t-shirt'u.
Zaczęło robić się gorąco, gdy w mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Szybko wstałem z łóżka i ubrałem ściągniętą chwilę temu koszulkę, która znajdowała się na podłodze.
Wystraszony spojrzałem na chłopaka i podszedłem do drzwi.
Za progiem ujrzałem listonosza z paczką. Była to przesyłka do mamy. W jej imienu odebrałem ją i zostawiłem w kuchni na stole.
Wróciłem do sypialni, w której lubilant jadł śniadanie. Powiedziałem kto przyszedł. Był zły na listonosza, że nam przerwał. W sumie nie wiem co by się wydarzyło dalej.
Impreza urodzinowa odbędzie się u Ady, ponieważ jej rodzice mają rocznicę i wyjechali dzisiaj i wracają za 3 dnii. Jest to impreza niespodzianka, bo Omar o niczym nie wie. Mamy przyjść koło 15 więc mamy jeszcze ponad 3 godziny. Mój prezent jest już u Ady i nie muszę się martwić jak go tam zanieść.
Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem się w czarne rurki i czarną koszulkę ze skórzaną wstawką z przodu.
Jeszcze ułożę włosy i będzię ok. Gdy kończyłem tą czynność, ktoś przytulił mnie od tyłu.
Automatycznie obróciłem się w jego stronę. Trzymając się za ręce całowaliśmy się  - dość długo, bo aż do utraty tchu. Oparłem swoje czoło o jego. Nagle zaczął.
- Jesteś odemnie wyższy- stwierdził.
-Jest w tym zaleta- odrzekłem z powagą.
-Jaka?
-Bo gdy cię przytulam możesz słuchać mojego serca, które bije tylko dla ciebie.
Po chwili namysłu ponownie zaczął.
- W takim razie przytulaj mnie w nieskończoność. 
Zrobiłam jak powiedział. Uwięziłem go w swoich ramionach. To jest czynność, którą faktycznie mógłbym wykonywać w nieskończoność.
Po kilkunastu minach powiedziałem:
- Dobra kochanie, ja się powoli zbieram bo o 15 idę do Ady. Idziesz ze mną?
- Jasne- bez namysłu odpowiedział z wraźnym entuzjazmem w głosie.
- To szybo bo wychodzimy za godzinę!
- Już, daj mi pół godziny
Odskoczył jak opażony i wskoczył pod prysznic.
Odrazu udałem się do naszego pokoju i napisałem do Ady, że plan w toku.

Ostatnia godzina szybko upłynęła i musieliśmy już wyjść.
Dziewczyna mieszka niedaleko więc poszliśmy pieszo. Na miejscu byliśmy kilka minut po 15. Znaliśmy kod wejściowy więc nie musieliśmy dzwonić. Gdy weszliśmy w mieszkaniu panowała idealna cisza. Powoli udaliśmy się do salonu gdzie zza mebli wyskoczyło kilka osób i jednocześnie krzyknęło "Wszystkiego Najlepszego". Na twarz mojego chłopaka wkradł się ogromny i szczery uśmiech. Później każdy po koleji złożył mu indywidułalne życzenia.
Na imprezie było kilkoro naszych znajomych m. in. OG, Gemma, Micky i Jack. Każdy się z każdym zna więc nie było niezręcznego zawstydzenia. Wszyscy dobrze się bawili. Przed 17 Ada przyszła do salonu z wielkim tortem z 16 świeczkami. Omar zdóchmął płomyczki i pokroił ciasto. Każdy dostał po kawałku. I przyszedł czas na prezęty. Dziewczyna poszła do swojego pokoju po swój podarunek i mój.
Moje paczuszka była formatu a5 i zapakowana w niebieski papier i z czerwoną kokardą na górze.
Gdy Gemma, Micky i Jack dali Omarowi prezent, przyszła pora na mnie.
Uradowany mulat szybko odpakował z papieru niespodziankę. Dałem mu nasze wspólne zdjęcie oprawione w ramkę z ciemnego drewna. Na pierwszy rzut oka nic podejrzanego tam nie widać, ale na tej fotograwi nasze dłonie są splecione.
I teraz przyszła pora na naszą przyjaciółkę. Podeszła do lubilanta i wraz z ponownymi życzeniami wręczyła mu niewielkie pudełko w złotym papierze prezentowym zawiązanym zieloną wstążką.
Nikt nie domyślał się co ona wymyśliła.
Podekscytowany latynos otworzył podarunek tak szybo jak tylko umiał. Gdy zobaczył co dostał, trochę się zarumienił. Hahahaha. Ada podarowała mu Durex'y truskawkowe. Wszyscy wybuchli śmiechem, lecz najbardziej śmiałem się ja i Ada. Lepszego prezentu dla homoseksualisty nie można wybrać.
Atmosfera jeszcze bardziej się rozluźniła gdy OG i Jack wyjęli z plecaków wódkę. Nikt sobie nie żałował prócz Omara. Ale z niego świętoszek- tylko dwa kieliszki. Nawet nie wiem która była godzina gdy Micky i Omar wyszli na chwile na balkon. Postanowiłem się dowiedzieć po co tam poszli. Gdy się dowiedziałem byłem co najmniej zszokowany. Mój chłopak poszedł zapalić marihuannę. To nie jest ten sam Omar, który rano grzecznie jadł naleśniki. Nic jednak nie mówiłem o moich spostrzeżeniach. Namawiali mnie ponad 5 minut na dołączenie do nich. Wkońcu uległem. W między czasie namówili pozostałych i w ciągu następnych 10 minut wszyscy byli na haju. Wszystko nas śmieszyło. Nawet wazon z tulipanami.
Chcąc nie chcą musieliśmy wszyscy zostać na noc u Ady, bo lepiej nie wiedzieć co by było gdyby rodzice zauważli nas w takim stanie.
Gemma i Ada spały w pokoju polki, ja i Omar i sypialni rodziców Ady a chłopaki w salonie.
Gdy upewniliśmy się, że wszyscy na pewno śpią, pozwoliliśmy sobie na kilka szybkich pocałunków przed zaśnięciem. Ten dzień należy do udanych.

_____________________________

Mamy 13 rozdział^^ Serdecznie zapraszam do komentowania c:

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XII

Podszedł do mnie bliżej i chwycił mój prawy nadgarstek.
Przyjrzał się uważnie grawerunkowi i po upływie kilkunastu sekund przejechał opuszkami palców po tatuażu.
Oderwał wzrok od malowidła i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, że chce wyjaśnień.
***
Ze snu wyrwał mnie cichy szloch. Otworzyłem oczy i przetarłem je. Do pomieszczenia wpadało światło przez okno do połowy przysłonięte czarną roletą. Podnosząc się z łóżka spojrzałem na zegar wiszący nad komodą. Wskazywał on godzinę 8:37. Stojąc na równych nogach zacząłem szukać źródła płaczu. Długo nie musiałem się trudzić. ZNalazłem go, a raczej ją - swoim łóżku. Siedziała tam Ada. Była roztrzęsiona i załamana. Słone łzy torowały sobie ścieżki po jej rozgrzanych od płaczu skroniach. Cały czas spoglądała w ekran swojej komórki. Bez zastanawiania, podszedłem do dziewczyny i usiadłem obok. Z jej twarzy odgarnąłem kilka kosmyków w kolorze jasnego blondu. 
W tym momencie oderwała wzrok ze swojego telefonu i spojrzała mi głęboko w oczy. Wiedziałem, że musiało się stać coś strasznego. Chciałem spytać co się stało, lecz nie zdąrzyłem, ponieważ Ada podała mi urządzenie. Na wyświetlaczu ujrzałem post z Facebook'a. Była to wiadomość dodana z oficjalnego konta One Direction. Z treści posta dowiedziałem się, że Zayn Malik opóścił zaspół.
Niemożliwe. Dlaczego? Rozumiem jej zachowanie. Czuję się podobnie. Ona szlocha i to widać. Ja płacze wewnętrznie. Jest to dla mnie strata, ponieważ jestem directioner boy. 
***
~Ada's POV ~
Zbliżał się wieczór. Cały dzień przesiedziałam z chłopakami, którzy mnie wspierali i pocieszali- w sumie Felix pocieszał i wogóle, Omar mnie wyśmiałi powiedział, że to tylko głupi zespół. Dupek. 
Gdy opószczałam blok Felixa i Omara było prawie ciemno. Szczerze boję się ciemności, ale nikomu o tym nie mówiłam. Bałam się zgardzenia i odrzucenia. 
Mój krok był szybszy niż zwykle. Całą drogę powrotną płakałam. Przyśpieszyłam go, gdy usłyszałam czyjeś kroki za sobą. Przechodziłam akurat koło lampy i ławeczki, która stała pod nią. Zaczęło mi się kręcić w głowie i czułam, że tracę równowage. Postanowiłam usiąść na tej ławce i zostać tam póki mi się nie polepszy. 
Po kilku sekundach obok mnie jakaś wysoka postać, która rzucała cień. Trochę się wystraszyłam, bo ta osoba stała w miejscu.  Tym nieznajomym okazał się być bardzo przystojny blondyn o błękitnych jak ocean cudownych oczach. Kucnął przede mną i ze zmartwieniem na mnie zerknął. 
- Hej mała co się stało? - spytał ze zmartwieniem wyrysowanym na twarzy.
- Wszysto jest ok - skłamałam, bo troche się go bałam
- Przecież widze, mnie nie oszukasz - uśmiechnął się ukazując rządek równiótkich białych zębów. Po chwili ciszy zaczął ponownie wypowiedź. - Dobra nie musisz mówić, tylko proszę nie smuć się ,bo taka ładna dziewczyna nie może chodzić smutna
***
- Zaraz będziemy pod moim blokiem- poinformowałam chłopaka- O to tutaj - wskazałm mój dom.
- Szkoda, że już doszliśmy- ze smutkiem powiedział Oscar. 
- Ej taki przystojny chłopak jak ty nie powinien się smucić - przedrzeźniłam go ze śmiechem.
Blondyn również wybuchnął śmiechem. Po zabawnej chwili porzegnaliśmy się i wróciłam do domu.
Było dość późno, jednakże mimo tego weszłam na laptopa i zalogowałam się na wszystkich portalach społecznościowych po koleji. 
W międzyczasie poszłam pod prysznic i zjeść kolacje. Gdy wróciłam do swojego pokoju i zajrzałam na Facebooka'a zauważyłam, że dostałam zaproszenie do grona znajomych. 
Zaproszenie było od OSCARA ENESTADA. To ten chłopak, który mnie odprowadził. Z tego co mi powiedział to ma 18 lat, mieszka w centrum i chodzi do szkoły, którą kojarzę. cZaraz to ta szkoła do której chodził Felix.