poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział III

Druga noc w sierocińcu już za mną. Kolejna rutyna przedemną.
Po szkole już nie było tak fajnie jak wczoraj - głupie prace domowe. A w sumie jak raz nie odrobię to nic się chyba nie stanie.
Pogoda była lepsza niż wczraj. Wziąłem torbę i poszedłem na przystanek. Nie czekałem długo. Jazda była dość nieprzyjemna. Jakaś stara torba zrzędziła, że jej nie zauważyłem i nie ustąpiłem jej miejsca siedziącego. A gdy to zrobiłem było jeszcze gorzej. Ta kobieta mnie maltretowała aż do momentu, gdy odeszłem z przystanku. Co za przypadek - musiała wysiąść akurat na tym samym przystanku. Omar czekał na mnie. Mimo jego obecności ta wiedźma dalej prawiła mi kazanie o nic.
Za radą bruneta, zignorowałem ją i odeszliśmy w kierunku studio. Byliśmy przed czasem, więc postanowiliśmy pójść do pobliskiego fastfooda. Omar zjadł coś na szybko  (ja nie miałem apetytu) i na czas wróciliśmy.
Z Omarem dogadywałem się lepiej niż z Spencerem czy OG.
Sam z dnia na dzień chodzi coraz bardziej poddenerwowana. Słusznie. Nasz wielki moment w sobotę.
Jutro pierwsza próba w teatrze. Nie mogę się doczekać. Obawiam się tremy. Nasz występ będzie obserwować na żywo 2500 osób plus audycja do telewizji z otwarcia.
Ćwiczymy bez wytrwania. Wszystko musi wyjść perfekcyjnie.
Gdy Sam wychodzi, chociaż na chwilę, OG zaczyna się rządzić. Mam go czasami dość.
Dzisiaj na szczęście Sam nie miała takiej potrzeby i była z nami.
Zaczęło się ściemniać. Przydałoby się wrócić - mogę mieć problemy z opiekunami. Jakoś się wywinę.
Dzisiaj ponownie wracałem w towarzystwie przyjaciela.
Autobus był wypchany po brzegi menelami,żulami,ćpunami i babciami.
Już nie ma tak dobrze jak wczoraj. Wszystkie dzieciaki na parterze śpią. Oj przeczuwam opieprz ze strony pani Seen.
Dobrze myślałem. To przez Troya. Teraz dyrzur powinna pełnić opiekunka przedszkolaków - ona jest bardzo wyrozumiała. Mój "kochany" braciszek powiedział Grace, że nie odrobiłem zadań i poszedłem na trening. Mam szlaban na treningi od poniedziałku.
W pokoju tłumaczył się, że to dla mojego dobra. On chyba nie wie co dla mnie dobre.
Nie odzywam się do niego. Gdyby nie reakcja Timmiego, pobilibyśmy się z Troyem.
Victoria znalazła sobie koleżanki. Jak się później okazało, to z nimi będzie mieszkać. Teraz się uśmiecha i cieszy życiem.
Do późnych godzin nocnych rozmawiałem z Timmim. Był na mnie zły, że nie stosuję się do zasad.
Chciałęm zaspać i nie iść do szkoły, lecz pani Seen sprawdzała czy wszyscy wstali - nie udało się. Zaspany, niewyspany, zmęczony i rozdrażniony musiałem iść do szkoły.
Dobrze, że niemam problemów chociaż tam. W nie ciekawym nastroju powoli przekroczyłem próg szarego budynku.
Nigdy niewyrurzniałem się z tłumu. Dzisiaj wyjątkowo każdy na mnie patrzył. Coś się stanie - przeczucie nigdy mnie nie zmyliło.
Od sali lekcyjnej dzieliły mnie zaledwie trzy kroki. Niestety jakieś typki z klasy wyższej mieli do mnie jakieś 'ale'. Zbrali mi plecak i zaczęli czegoś szukać - właśnie, czego?
Bałem się ich. Byli odemnie wyżsi i silniejsi. Bezproblemowo jedną ręką mnie popchnęli, a ja uderzyłem w szafki i upadłem na ziemię.
Chcieli pieniędzy. Niestety nie miałem nawet dolara.
Jeszcze tego mi brakowało - dręczycieli.
Ostrzegali, jeśli jutro nie przyniosę im kasy, to nie będzie tak dobrze jak dzisiaj.
Gdy odchodzili Oscar, szef tej bandy, rzucił we mnie plecakiem.
Cała jego zawartość leżała tak samo jak ja - sponiewierana na korytarzu szkolnym. Moi koledzy z klasy tylko się gapili. Nikt nie pomógł.
Zawsze wyciągałem do nich pomocną rękę, a oni teraz mają mnie gdzieś. Teraz najchętniej wyszedłbym ze szkoły i spotkał się z Omarem.
Tylko on umie na prawdę poprawić mi humor.
Niestety spotkamy się dopiero za 8 godzin.
Pozbierałem wszystko do plecaka i wstałem.
Gapie unikali mojego spojrzenia. Do końca dnia chowałem się po kątach szkoły.
Zdołowany podąrzałem w stronę teatru. A dlaczego jestem smutny? Nie wiem, tak poprostu.
Dotarłem na miejsce kompletnie sam. Myślałem, że ja byłem ostatnią osobą, która przyjdzie na próbę.
A jednak, kogoś brakowało - Omara.
Już się ucieszyłem, że komuś się wyżalę.
Podczas treningu dostałem wiadomość SMS.
Od:Omar
Przepraszam, że nie ma mnie na próbie. Jutro wszystko ci wyjaśnię
Coś się musiało stać. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Ta myśl dręczyła mnie przez całą próbę.
Timmy jakoś dzisiaj zamula. Na zajęciach grupowych wszyscy rozmawiali prucz mnie.
Przed snem wzięło mnie na rozmyślenia i postanowiłem załorzyć dziennik - pamiętnik za babsko brzmi.
Na pierwszej stronie spisałem ostatnie dni.
Piątek 27.10.2014
Wypadek i śmierć rodziców. Omar dołączył do ekipy
Sobota 28.10.2014
Noclego w studio
Niedziela 29.10.2014
Myśli samobójcze
Poniedziałek 31.10.2014
Przeprowadzka do sierocińca
Czwartek 03.11.2014
Zaczepki przez szkolnych dręczycieli
Tylko 6 dni, a tyle się wydarzyło.
Schowałem dziennik pod poduszkę.


_________________________________________________________________________________


Kolejny rozdział pojawi się 26.01 . Miłego dnia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz