Te piwne tęczówki kryły w sobie tyle sprzecznych emocji. W jednym momencie mogły wybuchnąć jak wulkan, a zaraz mogły być potulne jak baranek. Mimo tego blondyn wiedział, że ich serca biją tylko dla siebie. Bóg stworzył te dwie osobne postacie aby później się odnalazły i połączyły się w jedność.
Mimo próby czasu i różnych okoliczności miłość przetrwała wszystkie przeszkody. Mimo wszystkich opinii sąsiadów, rówieśników, rodziny i wszystkich dookoła nie poddali się. Wstępne sprzeciwy ustąpiły i dały szansę kierować się sercem - nie rozumem. To uczucie było szczere, prawdziwe.
Mimo próby czasu i różnych okoliczności miłość przetrwała wszystkie przeszkody. Mimo wszystkich opinii sąsiadów, rówieśników, rodziny i wszystkich dookoła nie poddali się. Wstępne sprzeciwy ustąpiły i dały szansę kierować się sercem - nie rozumem. To uczucie było szczere, prawdziwe.
Powolnym krokiem zbliżałem się do domu. Niegdyś wesoły i kolorowy budynek, teraz mimo żółtej elewacji było tam smutno i ponuro.
Z żalem w sercu otworzyłem ciemno brązowe drzwi i przekroczyłem próg mojego domu - do czasu. Vicky i Troye pakowali osobiste rzeczy. Dołączyłem do nich. Do kartonowego pudełka zacząłem chować wszystkie pamiątki związane z rodzicami. Opowiedziałem rodzeństwu o tym co mi się śniło tej nocy. Troye postanowił schować gdzieś oszczędności na studia.
Spakowałem ubrania do torby i wyniosłem ją do przedpokoju.
Z przygnębienia nie miałem apetytu i od dwóch dni nic nie jadłem.
Jak można mnie opisać w tym momencie ? - wrak człowieka.
- Felix nie wyglądasz najlepiej
- Wiem . Odechciało mi się wszystkiego. Mam tego dosyć. Tej ciszy, smutku, goryczy, rozczarowań.
- Nie tylko tobie . Wszyscy to przeżywamy. Nasze życie zmieni się na zawsze
- Chyba lepiejby było, gdybym zniknął z tego świata
- Nie mów tak! Vicky się kompletnie załamie, a ja straciłbym jedną z najbliższych mi osób. Nie możesz tak mówić. A co z tańcem, ekipą, Sam i wszystkimi występami?
- Nic, koniec
- Wiesz co, powiem ci prawdę. Jesteś zwykłym bachorem, tchórzem i arogantem. Myślisz, że śmierć cię od wszystkiego uwolni. Możliwe, ale zobacz ile osób będzie cierpieć, zobacz ile ludzi cię potrzebuje. I co, zmieniłeś zdanie ?
Jego słowa mną wstrząsnęły. Może faktycznie jestem tchórzem. Muszę zmierzyć się z obecną sytuacją i dać sobie w niej radę.
- Masz rację. Jestem zwykłym gówniażem i uciekam od problemów
- Twoje życie, twoja sprawa, ale pamiętaj co ci powiedziałem
Wyszedł z salonu zostawiając mnie samego ze sobą. Rzuciłem się na kanapę i rozmyślałem długimi godzinami analizują wszystkie za i przeciw. Po całym rozmyślaniu dotarło do mnie , że nie mogę ich opóścić, a samobójstwo to byłoby najlepsze wyjście - ale wyłącznie dla mnie.
Nadeszła ostatnia noc w starym domu, która miała zakończyć stare życie i być początkiem czegoś nowego.
Wziąłem prysznic i udałem się do sypialni, gdzie Troye i Victoria już spali.
Tej nocy również miałem spotkanie z mamą. Była ze mnie dumna, że podjąłem dobrą decyzję i postanowiłem zmierzyć się ze wszystkim.
Pobudka nie była najprzyjemniejsza. Troye pośpiesznie mnie obudził i powiedział, że mamy 30 minut do przyjazdu opiekuna. Zerwałem się na równe nogi, jakby trafiony piorunem i z prędkością światła ubrałem się. Załorzyłem czarne rurki, granatowy t - shirt, czerwonego full capa i czarne trampki za kostkę.
Pobiegłem do łazienki i ogarnąłem się. Nim sié obejrzałem, Troye wpuścił jakąś kobietę do domu. Była to pani Seen - nasza opiekunka.
Miało około 40 lat, była niższa odemnie i miała ciemne krótkie włosy. Wyglądała na dość miłą i sympatyczną.
Opiekunka : Dzień dobry
Troye : Dzień dobry
O : Ty jesteś Troye, tak ?
T : Tak
O : Zawołasz reszte, bo za godzinę musimy być w osirodku
T : Felix !!! Vicky !!! - zawołał nas.
Victoria : Dzień dobry
O : Witajcie, jestem Grace Seen i będę waszą opiekunką
Vicky na siłę się uśmiechała. Ja też nie byłem lepszy. Chyba opiekunka zauważyła, że udajemy radość.
O : Nie musicie udawać. Widzę, że coś jest nie tak. Mi możecie powiedzieć wszystko
T : Dziękujemy. Musi im pani dać trochę czasu. Źle przeżywają obecną sytuację
O : Rozumiem. Dobra pośpieszcie się. Zanieście swoje rzeczy do samochodu. Długa droga przed nami
Wziąłem karton z napisem FELIX i zaniosłem go do pojazdu wraz z torbą z ubraniami. Podobnie zrobili Troye i Victoria.
Wsiędliśmy do auta. Ostatni raz spojrzałem na dom. Samochół ruszył. Nagle w ogródku zauważyłem mame i tate, którzy machali nam na porzefnanie. Coś zadrżało w moim sercu. Ponownie zaczęła dręczyć mnie myśl o tym, aby do nich dołączyć. Jednak nie mogłem tego zrobić. Zrozumiałem, że to nie koniec świata i żyje się dalej.
Włorzyłem słuchawki do uszu i puściłem smutną muzykę. Grace wielokrotnie próbowała rozmawiać ze mną lecz ją ignorowałem. To nie pora i czas. Zamknąłem się w sobie.
Spakowałem ubrania do torby i wyniosłem ją do przedpokoju.
Z przygnębienia nie miałem apetytu i od dwóch dni nic nie jadłem.
Jak można mnie opisać w tym momencie ? - wrak człowieka.
- Felix nie wyglądasz najlepiej
- Wiem . Odechciało mi się wszystkiego. Mam tego dosyć. Tej ciszy, smutku, goryczy, rozczarowań.
- Nie tylko tobie . Wszyscy to przeżywamy. Nasze życie zmieni się na zawsze
- Chyba lepiejby było, gdybym zniknął z tego świata
- Nie mów tak! Vicky się kompletnie załamie, a ja straciłbym jedną z najbliższych mi osób. Nie możesz tak mówić. A co z tańcem, ekipą, Sam i wszystkimi występami?
- Nic, koniec
- Wiesz co, powiem ci prawdę. Jesteś zwykłym bachorem, tchórzem i arogantem. Myślisz, że śmierć cię od wszystkiego uwolni. Możliwe, ale zobacz ile osób będzie cierpieć, zobacz ile ludzi cię potrzebuje. I co, zmieniłeś zdanie ?
Jego słowa mną wstrząsnęły. Może faktycznie jestem tchórzem. Muszę zmierzyć się z obecną sytuacją i dać sobie w niej radę.
- Masz rację. Jestem zwykłym gówniażem i uciekam od problemów
- Twoje życie, twoja sprawa, ale pamiętaj co ci powiedziałem
Wyszedł z salonu zostawiając mnie samego ze sobą. Rzuciłem się na kanapę i rozmyślałem długimi godzinami analizują wszystkie za i przeciw. Po całym rozmyślaniu dotarło do mnie , że nie mogę ich opóścić, a samobójstwo to byłoby najlepsze wyjście - ale wyłącznie dla mnie.
Nadeszła ostatnia noc w starym domu, która miała zakończyć stare życie i być początkiem czegoś nowego.
Wziąłem prysznic i udałem się do sypialni, gdzie Troye i Victoria już spali.
Tej nocy również miałem spotkanie z mamą. Była ze mnie dumna, że podjąłem dobrą decyzję i postanowiłem zmierzyć się ze wszystkim.
Pobudka nie była najprzyjemniejsza. Troye pośpiesznie mnie obudził i powiedział, że mamy 30 minut do przyjazdu opiekuna. Zerwałem się na równe nogi, jakby trafiony piorunem i z prędkością światła ubrałem się. Załorzyłem czarne rurki, granatowy t - shirt, czerwonego full capa i czarne trampki za kostkę.
Pobiegłem do łazienki i ogarnąłem się. Nim sié obejrzałem, Troye wpuścił jakąś kobietę do domu. Była to pani Seen - nasza opiekunka.
Miało około 40 lat, była niższa odemnie i miała ciemne krótkie włosy. Wyglądała na dość miłą i sympatyczną.
Opiekunka : Dzień dobry
Troye : Dzień dobry
O : Ty jesteś Troye, tak ?
T : Tak
O : Zawołasz reszte, bo za godzinę musimy być w osirodku
T : Felix !!! Vicky !!! - zawołał nas.
Victoria : Dzień dobry
O : Witajcie, jestem Grace Seen i będę waszą opiekunką
Vicky na siłę się uśmiechała. Ja też nie byłem lepszy. Chyba opiekunka zauważyła, że udajemy radość.
O : Nie musicie udawać. Widzę, że coś jest nie tak. Mi możecie powiedzieć wszystko
T : Dziękujemy. Musi im pani dać trochę czasu. Źle przeżywają obecną sytuację
O : Rozumiem. Dobra pośpieszcie się. Zanieście swoje rzeczy do samochodu. Długa droga przed nami
Wziąłem karton z napisem FELIX i zaniosłem go do pojazdu wraz z torbą z ubraniami. Podobnie zrobili Troye i Victoria.
Wsiędliśmy do auta. Ostatni raz spojrzałem na dom. Samochół ruszył. Nagle w ogródku zauważyłem mame i tate, którzy machali nam na porzefnanie. Coś zadrżało w moim sercu. Ponownie zaczęła dręczyć mnie myśl o tym, aby do nich dołączyć. Jednak nie mogłem tego zrobić. Zrozumiałem, że to nie koniec świata i żyje się dalej.
Włorzyłem słuchawki do uszu i puściłem smutną muzykę. Grace wielokrotnie próbowała rozmawiać ze mną lecz ją ignorowałem. To nie pora i czas. Zamknąłem się w sobie.
40 minut później ...
Dojechaliśmy na miejsce. Moim oczom ukazał się dość spory dwupiętrowy ceglany budynek. W oknach poprzyklejane były kolorowe obrazki wykonane prawdobnie przez młodsze dzieciaki i osirodka. Wysiedliśmy z auta i wzięliśmy swoje rzeczy. Wielkie dwuskrzydłowe , ciemne , drewniane drzwi otworzył Troye . W halu biegały dzieci . Grace zaprowadziła nas do pokoju na piętrze . Nasz pokój był czteroosobowy . Dowiedzieliśmy się , że mamy kolegę w pokoju - Timmiego Był starszy odemnie o rok. Miał ciemne włosy i aparat na zębach.
Był dla nas bardzo miły i chyba cieszył się, że będziemy z nim mieszkać.
Victoria za dwa miesiące będzie w pokoju naprzeciwko, ponieważ nie może mieszkać z chłopakami. Pani Seen wunegocjowała to z dyrekcją, ponieważ z rodzeństwem na początku będzie łatwiej.
Troye i Vicky poszli zwiedzać sierociniec. Ja zostałem w pokoju ze Spencerem.
- Hej
- Cześć
- Ej stary, co ty taki przybity ? Będzie dobrze. Dwa tygodnie i się przyzwyczaisz
- Nie, nie będzie dobrze. Trzy dni temu straciłem rodziców i znowu trafiłem do sierocińca !!!
- Jak to znowu ? Nikt mi o tym nie mówił
- Bo ... A w sumie czemu mam ci mówić !?
- Bo przez najbliższe dwa lata jesteś na mnie skazany
- No w sumie
Opowiedziałem mu całą historię. Gdy na szafe rozkładałem ramki ze zdjęciam z różnych turniejów i zawodów, wyjaśniłem mu, że tańczę i w ogóle.
On rówież opowiedział o sobie. Teraz wiem, że jest jedynakiem, matka oddała go do okienka życia, też chodzi do III klasy gimnazjum bo raz nie zdał, jego pasją jest muzyka i maluje przepiękne obrazy.
Całkiem spoko z niego gość.
Poprawił mi humor. Nadeszła pora obiadu. Poszliśmy do stołówki. Przy okienku odebrałem swoją porcję posiłku. Usiedliśmy przy jednym stoliku. Apetyt nadal mi nie dopisywał, ale wcisnąłem w siebie dwie łyżki zupy. Nic nie jadłem trzeci dzień. Spancer widział, że jestem wycieńczony. Namawiał mnie do posiłku, ale odmawiałem.
Po zjedzeniu objadu poszliśmy zwiedzać osirodek.
Poznawszy cały budynek wróciliśmy do pokoju. Troye i Vicky już byli tam.
Bez słowa położyłem się na górym łóżku, piętrowego, które dzieliłem ze Spencerem. Założyłem słuchawki i włączyłem muzykę. Nie wiem dlaczego, ale smutna i dołująca nuta poprawiła mi humor.
Z kolejnymi minutami w sierocińcu zacząłem się przyzwyczajać. Timmy zaczął opowiadać dowcipy. Po którymś z kolei zacząłem się śmiać.
Powoli zbliżał się wieczór. Pani Seen przyszła poinformować nas o kolacji i wręczyła harmonogram uniwersalny do pięciu dni w tygodniu.
Był dla nas bardzo miły i chyba cieszył się, że będziemy z nim mieszkać.
Victoria za dwa miesiące będzie w pokoju naprzeciwko, ponieważ nie może mieszkać z chłopakami. Pani Seen wunegocjowała to z dyrekcją, ponieważ z rodzeństwem na początku będzie łatwiej.
Troye i Vicky poszli zwiedzać sierociniec. Ja zostałem w pokoju ze Spencerem.
- Hej
- Cześć
- Ej stary, co ty taki przybity ? Będzie dobrze. Dwa tygodnie i się przyzwyczaisz
- Nie, nie będzie dobrze. Trzy dni temu straciłem rodziców i znowu trafiłem do sierocińca !!!
- Jak to znowu ? Nikt mi o tym nie mówił
- Bo ... A w sumie czemu mam ci mówić !?
- Bo przez najbliższe dwa lata jesteś na mnie skazany
- No w sumie
Opowiedziałem mu całą historię. Gdy na szafe rozkładałem ramki ze zdjęciam z różnych turniejów i zawodów, wyjaśniłem mu, że tańczę i w ogóle.
On rówież opowiedział o sobie. Teraz wiem, że jest jedynakiem, matka oddała go do okienka życia, też chodzi do III klasy gimnazjum bo raz nie zdał, jego pasją jest muzyka i maluje przepiękne obrazy.
Całkiem spoko z niego gość.
Poprawił mi humor. Nadeszła pora obiadu. Poszliśmy do stołówki. Przy okienku odebrałem swoją porcję posiłku. Usiedliśmy przy jednym stoliku. Apetyt nadal mi nie dopisywał, ale wcisnąłem w siebie dwie łyżki zupy. Nic nie jadłem trzeci dzień. Spancer widział, że jestem wycieńczony. Namawiał mnie do posiłku, ale odmawiałem.
Po zjedzeniu objadu poszliśmy zwiedzać osirodek.
Poznawszy cały budynek wróciliśmy do pokoju. Troye i Vicky już byli tam.
Bez słowa położyłem się na górym łóżku, piętrowego, które dzieliłem ze Spencerem. Założyłem słuchawki i włączyłem muzykę. Nie wiem dlaczego, ale smutna i dołująca nuta poprawiła mi humor.
Z kolejnymi minutami w sierocińcu zacząłem się przyzwyczajać. Timmy zaczął opowiadać dowcipy. Po którymś z kolei zacząłem się śmiać.
Powoli zbliżał się wieczór. Pani Seen przyszła poinformować nas o kolacji i wręczyła harmonogram uniwersalny do pięciu dni w tygodniu.
6:30 - pobudka
7:00 - śniadanie
8:00 - 14:30/15:00 - zajęcia szkolne
Do 17:30 - czas wolny
17:30 - obiad
Do 20:00 - czas na odrobienie ptac domowych , a pozostałe czas wolny
20:00 - kolacja
22:00 - cisza nocna
7:00 - śniadanie
8:00 - 14:30/15:00 - zajęcia szkolne
Do 17:30 - czas wolny
17:30 - obiad
Do 20:00 - czas na odrobienie ptac domowych , a pozostałe czas wolny
20:00 - kolacja
22:00 - cisza nocna
Dość ciekawie się zapowiada . Trudno, jakoś dam radę. Mam Troya i Vicky, musi być dobrze. Reasumując : na treningi mam około 4 godziny.
Zeszliśmy na parter do stołówki. Usiadłem na miejscu, które zająłem podczas obiadu. Kucharki przyniosły talerz z serem i jakąś wędliną, która wyglądała na osobny ekosystem. Mam wrażenie, że zaraz dostanie nóżek i pójdzie sobie gdzieś. Wolę jej nie ruszać. Pod wielkim naciskiem Timmiego i Troya, zjadłem pół kromki chleba z serem i wypiłem szklankę ciepłej herbaty.
Timmy zażartował, że zacząłem nabierać kolorów - jednak wcale się tak nie czułem.
Gdy skończyliśmy kolację wróciliśmy do pokoju. Byłem wykończony. Poszedłem pod prysznic i zasnąłem jak pierwszy z naszej 'załogi'.
Zeszliśmy na parter do stołówki. Usiadłem na miejscu, które zająłem podczas obiadu. Kucharki przyniosły talerz z serem i jakąś wędliną, która wyglądała na osobny ekosystem. Mam wrażenie, że zaraz dostanie nóżek i pójdzie sobie gdzieś. Wolę jej nie ruszać. Pod wielkim naciskiem Timmiego i Troya, zjadłem pół kromki chleba z serem i wypiłem szklankę ciepłej herbaty.
Timmy zażartował, że zacząłem nabierać kolorów - jednak wcale się tak nie czułem.
Gdy skończyliśmy kolację wróciliśmy do pokoju. Byłem wykończony. Poszedłem pod prysznic i zasnąłem jak pierwszy z naszej 'załogi'.
Następnego ranka obudził mnie Timmy. Powoli zszedłem z górnego łóżka i ubrałem się w czarne rurki z dziurami na kolanach i ciemnoszarą bluzę z kapturem.
Dzień do godziny 15 minął według schematu. Co bym zrobił bez takiego kumpla jak Timmy? Rozumiał jak mi zależy na próbach i zaproponował, że odrobi za mnie zadania domowe. Miał też mnie kryć , ponieważ zamierzałem wrócić dopiero o 20.
Taki kumpel to skarb.
Na salę zabrałem to co zwykle. Włączyłem muzykę w słuchawkach ruszyłem przed siebie. Z rękoma w kieszeni bluzy i torbą na ramieniu zamyślony zmierzałęm w kierunku studio. W połowie drogi ktoś podbiegł od tyłu i lekko szturchnął mnie w ramię. Spojrzałem w lewo i ujrzałem znajomą twarz. Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy, na mojej pojawił się podobny. Radosny i rozbrykany latynos towarzyszył mi przez kolejne 15 minut drogi. Byliśmy już spóźnieni. Jeśli Sam dzisiaj jest na treningu, to mamy przerąbane. Ostatni kilometr biegliśmy. Wbiegliśmy do sali numer 7 zdyszani i dość zmęczeni. Reszta ekipy patrzyła na nas trochę dziwnie. Nerwowo rozglądałem się we wszystkie strony. Co za ulga, Sam nie ma. Udało się. Zerknąłem na Omara. Nasze spojrzenia się spotkały. Nawzajem patrzyliśmy sobie w oczy i wybuchnęliśmy śmiechem. Pozostali nie wiedzieli co zrobić, więc zignorowali nas i wrócili to układu. Przebrałem się w coś wygodniejszego i dołączyłem do nich. Ciężko trenowaliśmy aż do późnego wieczoru. W tańcu zapominałem o wszystkim. Teraz wróciła szara rzeczywistość i pora wracać do sierocińca, raczej domu. Piwnooki towarzyszył mi również na powrocie, tym razem bez pośpiechu. Nie znamy się długo , bo dopiero 5 dni, ale mam wrażenie, że jesteśmy przyjaciółmi długie lata.
Odprowadził mnie do przystanku autobusowego. Ostatnie miłe chwile zakończyły się wraz z wejściem do komunikacji miejskiej.
Zająłem miejsce przy oknie. Wkładając słuchawki do uszu, wyjrzałem przez okno. Chłopak już odszedł. Widziałem jego postać powoli oddalającą się, by w pewnym momencie zniknąć w mroku.
Świetnie. Zaczął padać deszcz. Ja nie mam kurtki lub parasola - nic.
Szary świat zaczął mnie przytłaczać. Na szczęście są jeszcze takie osoby, które podtrzymują mnie na duchu.
Jechałem tak wpatrując się w krople deszczu spływają po szybie autobusu. Jeszcze 5 minut i mój przystanek. Po zatrzymaniu się pojazdu, przełorzyłem torbę przez ramię, załorzyłem kaptur na głowę i wysiadłem. Idąc dość szybko i tak zmokłem. Dzięki uprzejmości dzieci z parteru uniknąłem konfrontacji z opiekunem strurzującym. Wpuściły mnie przez okno i pomogły niezauważalnie pójść na piętro.
Na powitanie dostałem burę od Troya za spóźnienie. Muszę przyznać mu rację, bo zbliżała się 21:30 a miałem być o 20. Zdjąłem mokre ciuchy i załorzyłem suche.
W pośpiechu nie zdążyłem wejść do sklepu i kupić czegoś do picia, więc muszę iść do kuchni poprosić którąś z kucharek o wodę. Nie przepadam za nimi, a szczególnie za panią Shanon. Jest niemiła i szorstka. Moje szczęście działa - akurat tylko ona teraz była na kuchni.
Mimo tego , że byłem uprzejmy ona wręcz przeciwnie. Po niemiłej rozmowie otrzymałem szklankę wody. Wróciłem do pokoju idealnie z rozpoczęciem ciszy nocnej. Poszedłem pod prysznic i po ciuch wkradłem się do sypialni. Wchodząc po drabinkach niechcąco obudziłem Timmiego, jak się później okazało nie spał.
Po krótkiej rozmowie przykryłem się kołdrom i zasnąłem. Tej nocy również towarzyszyli mi rodzice. Są ze mnie dumnii, że się trzymam i nie poddaję.
Dzień do godziny 15 minął według schematu. Co bym zrobił bez takiego kumpla jak Timmy? Rozumiał jak mi zależy na próbach i zaproponował, że odrobi za mnie zadania domowe. Miał też mnie kryć , ponieważ zamierzałem wrócić dopiero o 20.
Taki kumpel to skarb.
Na salę zabrałem to co zwykle. Włączyłem muzykę w słuchawkach ruszyłem przed siebie. Z rękoma w kieszeni bluzy i torbą na ramieniu zamyślony zmierzałęm w kierunku studio. W połowie drogi ktoś podbiegł od tyłu i lekko szturchnął mnie w ramię. Spojrzałem w lewo i ujrzałem znajomą twarz. Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy, na mojej pojawił się podobny. Radosny i rozbrykany latynos towarzyszył mi przez kolejne 15 minut drogi. Byliśmy już spóźnieni. Jeśli Sam dzisiaj jest na treningu, to mamy przerąbane. Ostatni kilometr biegliśmy. Wbiegliśmy do sali numer 7 zdyszani i dość zmęczeni. Reszta ekipy patrzyła na nas trochę dziwnie. Nerwowo rozglądałem się we wszystkie strony. Co za ulga, Sam nie ma. Udało się. Zerknąłem na Omara. Nasze spojrzenia się spotkały. Nawzajem patrzyliśmy sobie w oczy i wybuchnęliśmy śmiechem. Pozostali nie wiedzieli co zrobić, więc zignorowali nas i wrócili to układu. Przebrałem się w coś wygodniejszego i dołączyłem do nich. Ciężko trenowaliśmy aż do późnego wieczoru. W tańcu zapominałem o wszystkim. Teraz wróciła szara rzeczywistość i pora wracać do sierocińca, raczej domu. Piwnooki towarzyszył mi również na powrocie, tym razem bez pośpiechu. Nie znamy się długo , bo dopiero 5 dni, ale mam wrażenie, że jesteśmy przyjaciółmi długie lata.
Odprowadził mnie do przystanku autobusowego. Ostatnie miłe chwile zakończyły się wraz z wejściem do komunikacji miejskiej.
Zająłem miejsce przy oknie. Wkładając słuchawki do uszu, wyjrzałem przez okno. Chłopak już odszedł. Widziałem jego postać powoli oddalającą się, by w pewnym momencie zniknąć w mroku.
Świetnie. Zaczął padać deszcz. Ja nie mam kurtki lub parasola - nic.
Szary świat zaczął mnie przytłaczać. Na szczęście są jeszcze takie osoby, które podtrzymują mnie na duchu.
Jechałem tak wpatrując się w krople deszczu spływają po szybie autobusu. Jeszcze 5 minut i mój przystanek. Po zatrzymaniu się pojazdu, przełorzyłem torbę przez ramię, załorzyłem kaptur na głowę i wysiadłem. Idąc dość szybko i tak zmokłem. Dzięki uprzejmości dzieci z parteru uniknąłem konfrontacji z opiekunem strurzującym. Wpuściły mnie przez okno i pomogły niezauważalnie pójść na piętro.
Na powitanie dostałem burę od Troya za spóźnienie. Muszę przyznać mu rację, bo zbliżała się 21:30 a miałem być o 20. Zdjąłem mokre ciuchy i załorzyłem suche.
W pośpiechu nie zdążyłem wejść do sklepu i kupić czegoś do picia, więc muszę iść do kuchni poprosić którąś z kucharek o wodę. Nie przepadam za nimi, a szczególnie za panią Shanon. Jest niemiła i szorstka. Moje szczęście działa - akurat tylko ona teraz była na kuchni.
Mimo tego , że byłem uprzejmy ona wręcz przeciwnie. Po niemiłej rozmowie otrzymałem szklankę wody. Wróciłem do pokoju idealnie z rozpoczęciem ciszy nocnej. Poszedłem pod prysznic i po ciuch wkradłem się do sypialni. Wchodząc po drabinkach niechcąco obudziłem Timmiego, jak się później okazało nie spał.
Po krótkiej rozmowie przykryłem się kołdrom i zasnąłem. Tej nocy również towarzyszyli mi rodzice. Są ze mnie dumnii, że się trzymam i nie poddaję.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj a nie w sobotę. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do komentowania
Wow super, kiedy next? ♡
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
OdpowiedzUsuńKiedy następny?!???????
OdpowiedzUsuń